Podczas kazania w bazylice Mariackiej w Krakowie wygłoszonego w ramach czwartkowych obchodów 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego metropolita krakowski podkreślił, że to z powstańczych mogił narodziła się wolna Polska. - Trzeba było długo na nią czekać (…) Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie czerwona, ale tęczowa - stwierdził.

Reklama

Odnosząc się do słów duchownego w piątkowej rozmowie z RMF FM Biedroń wskazał, że słowem "zaraza" nazywani byli Żydzi w III Rzeszy. - Skończyło się na krematoriach w obozach koncentracyjnych - podkreślił.

- Granica, którą przekroczył biskup Jędraszewski jest w demokratycznym państwie, w Europie, w kraju tak doświadczonym faszyzmem, jest granicą nieprzekraczalną. Mam wrażenie - teraz pozostaniemy w sferze religii - że to jest diabeł wcielony, że w biskupa Jędraszewskiego wcielił się jakiś diabeł; to jest język diabelski - mówił lider Wiosny.

Jak dodał, oczekuje od metropolity krakowskiego przeprosin i deklaracji, że nigdy więcej nie użyje takiego słowa.

Reklama

Biedroń nawiązał również w tym kontekście do słynnych słów papieża Franciszka: "Kimże ja jestem, by oceniać gejów?". - Marzę o tym, żeby polski Kościół hierarchiczny używał języka papieża Franciszka - podkreślił.

Poinformował jednocześnie, że zamierza napisać do papieża list "z apelem o to, żeby przyjrzał się temu, co dzieje się w polskim Kościele katolickim, żeby pochylił się nad tym Kościołem, bo on błądzi". - Biskup Jędraszewski nie zdaje sobie sprawy, że od mowy nienawiści do przestępstw z nienawiści, od słowa "tęczowa zaraza" do rzucenia kamieniem i pobicia drugiej osoby jest bardzo bliska droga, i on przyłożył do tego rękę - mówił lider Wiosny.

W odpowiedzi na uwagę dziennikarza, że według niektórych wypowiedź duchownego jest uzasadnioną reakcją na znieważanie symboli religijnych, polityk dodał: "Ludzie odpowiedzialni nie eskalują napięcia (...), a biskup Jędraszewski zrobił coś kompletnie odwrotnego - napiął jeszcze bardziej tę strunę, napompował ten balon jeszcze bardziej. I to jest ogromny błąd, ponieważ trzeba uspokajać, trzeba szukać tego, co wspólne, trzeba szukać drugiego człowieka".

Reklama

Polityk był też pytany w RMF FM o swoją deklarację z czwartku, iż nastał czas, żeby powstała jedna, silna lewicowa partia, która połączyłaby wszystkie istniejące dziś na lewicy podmioty, a po ewentualnym wejściu do Sejmu lewicowi posłowie powinni stworzyć jeden klub parlamentarny.

Dopytywany, kto mógłby być liderem postulowanego przez niego ugrupowania, prezes Wiosny stwierdził, że woli o tym na razie nie rozmawiać.

- Mamy dzisiaj "trzech tenorów" (tak określani są potocznie liderzy SLD, Wiosny i Lewicy Razem, Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zandberg - PAP); mamy Aleksandra Kwaśniewskiego, który pełni taką rolę trochę patrona, ojca opatrznościowego tego projektu, jest wiele życzliwych osób wokół, są nowe partie polityczne, które chcą przyłączyć się do tej koalicji, są organizacje pozarządowe, są ruchy społeczne, ruchy kobiece. To wszystko zbierzemy razem i przedstawimy w najbliższym czasie - powiedział Biedroń. Dodał, że "już w najbliższych godzinach, najbliższych dniach" podejmowane będą decyzje dotyczące personaliów, nazwy, formuły startu w wyborach oraz składu sztabu wyborczego.

Szef Wiosny był też pytany o to, jak odnosi się do możliwych kandydatur starszych polityków SLD takich, jak wiceszefowa partii Joanna Senyszyn, jej b. sekretarz generalny Marek Dyduch czy b. szef MSWiA w rządzie Leszka Millera Krzysztof Janik. Szef Wiosny ocenił, że są to "wielkie nazwiska wielkiej lewicy" i zwrócił uwagę, że - jako b. członek Sojuszu - był już kiedyś w ich towarzystwie. - Ja bardzo szanuję tych wszystkich ludzi (...). To są starsi bracia i siostry w wierze, którzy mają trochę inne doświadczenia, ale takie same wartości, jak ja; nie wyobrażam sobie polskiej polityki bez Joanny Senyszyn - mówił polityk. Zastrzegł jednocześnie, że nie potrafi powiedzieć, czy ostatecznie znajdą się oni na listach wyborczych Lewicy.

Według niego listy te będą "silne" i nie zabraknie na nich niespodzianek. Biedroń podkreślił, że w przeciwieństwie do list Koalicji Obywatelskiej kandydatów Lewicy będą łączyły "wartości i program".

Lider Wiosny był też pytany o to, czy chciałby być prezydentem RP. Jak ocenił, pytanie to należy do "serii pytań trudnych i rozbijających zgodę na lewicy". Zapewnił, że partie lewicy myślą o majowych wyborach prezydenckich i "cała kampania, także dzisiaj, będzie powiązana z kampanią prezydencką". - Na lewicy talia kandydatów i kandydatek jest szeroka, lewica ma w czym wybierać. Zresztą naszymi kandydatami i kandydatkami karmią się inne ugrupowania, bo wiedzą, że mamy wielu wartościowych ludzi na lewicy - dodał polityk.