Do wydarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło 10 czerwca 2019 r. Przed godz. 7 na Ostrowie Tumskim w centrum Wrocławia w przedsionku kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny mężczyzna podszedł do duchownego, rozpoczął z nim rozmowę, a następnie ugodził go nożem w klatę piersiową i brzuch. Napastnik został zatrzymany przez przechodnia i przekazany policji. Ksiądz trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację, która uratowała mu życie. Poszkodowanym jest pracujący we wrocławskiej kurii ks. dr Ireneusz Bakalarczyk, który codziennie w tym kościele odprawiał mszę świętą w rycie trydenckim.
W środę przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu rozpoczął się proces Zygmunta W., którego prokuratura oskarżyła o usiłowanie zabójstwa. Za ten czyn grozi dożywocie.
Zygmunt W. przed sądem najpierw przyznał się do zadania ciosu nożem, ale odmówił składania wyjaśnień. W odczytanych zeznaniach, które składał po zatrzymaniu, swoje działanie motywował "chęcią dania nauczki księdzu za wszystkie skrzywdzone przez kler dzieci".
W kolejnym przesłuchaniu w śledztwie zeznał, że to nie on zadał cios, ale inny mężczyzna, który był z nim razem w tym przedsionku. Miał to być nieznany mu z nazwiska Aleksander pochodzący z Białorusi. Po zadaniu ciosu Aleksander miał oddać mu nóż i schować się w kościele.
Oskarżony Zygmunt W., choć wcześniej przed sądem przyznał się do zadania ciosu nożem, to podtrzymał również wyjaśnienia, że księdza ranił nożem rzekomo tajemniczy Aleksander.
Oskarżony wyjaśnił, że miesiąc przed atakiem na księdza usiłował popełnić samobójstwo i był w depresji oraz fatalnym stanie psychicznym. W tym okresie jako bezdomny błąkał się w centrum Wrocławia, gdzie poznał owego Aleksandra z Białorusi.
Mój stan psychiczny był spowodowany narastającym we mnie rozgoryczeniem, wynikającym z mojego stosunku do Kościoła - powiedział oskarżony. Przyznał, że ten stosunek był bardzo negatywny. Zygmunt W. w latach 90. był wyświęconym zakonnikiem, ale - jak stwierdził – rozczarowany ukrywaniem skandali pedofilskich uciekł z zakonu.
Dodał, że innym powodem do frustracji był fakt, że rodzina jego partnerki po jej śmierci "okradła go z ich wspólnego majątku".
Sędzia Tomasz Krawczyk w toku rozprawy powiedział do oskarżonego, że proces jest między innymi po to, by wyjaśnić stan faktyczny, który również Zygmunt W. może pomóc ustalić i przedstawić swój punkt widzenia.
Stan faktyczny jest taki, jakie jest na to zapotrzebowanie polityczno-społeczne. Ja mogę się przyznać do wszystkiego przed sądem, a wyroki sądów nie zawsze są związane ze stanem faktycznym. Chciałbym, by ponownie poddano mnie badaniu psychiatrycznemu - mówił oskarżony.
Sąd odroczył proces do 26 lutego. Tego dnia ma być przesłuchany pokrzywdzony ks. Ireneusz Bakalarczyk i siedmiu świadków.