Inne
Inne

Urzędnicy z Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych tak się zmęczyli tym testowaniem, że w piątek nie odbierali telefonów. Pewnie odsypiali pracowitą noc - ironizuje "Fakt".

Na brak zajęć w czwartkowy wieczór urzędnicy z pewnością nie narzekali. Zorganizowali sobie szkolenie w eleganckim ośrodku pod Serockiem nad Narwią. Oczywiście za pieniądze podatników.

Reklama

Jak pisze "Fakt", zaczęło się od spokojnej kolacji. Na trawienie - czerwone wino, które chyba pozytywnie przeszło testy, bo urzędnicy ochoczo napełniali kolejne kieliszki.

Kiedy żołądki urzędników były już pełne, przyszedł czas na relaks. Przecież nadmiar kalorii trzeba spalić. I to nie na jakimś nudnym spacerze, a w tańcu. DJ puścił skoczne kawałki. "Hej, makarena!" - krzyczeli radośnie urzędnicy.

"Czarne oczy, takie czarne oczy" - nuciły uśmiechnięte panie. A panowie co chwila dolewali im wina - ujawnia "Fakt". Atmosfera się wyraźnie rozluźniła. Przyszedł też czas na testowanie wyrobów przemysłu chmielowego. Polskie piwo wyraźnie zasmakowało panom.

Reklama

A gdy alkohol leje się strumieniami, nawet jeśli to poważne szkolenie, to nie może zabraknąć śpiewów. Na szkoleniowym rzutniku pojawiły się teksty piosenek. Imprezowicze chwycili mikrofony i karaoke ruszyło pełną parą.

Przebojem szkolenia był klasyk polskiej biesiady, czyli "Kolorowe jarmarki”. Jak jeden mąż kilkadziesiąt gardeł zaśpiewało: "Kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków, pierzastych koguuuuuuuuucików!” - relacjonuje "Fakt".

W tak wesołej atmosferze urzędnicy poświęcili noc na testowanie "produktów rolno-spożywczych”. A robili to tym chętniej, że sami nie wydali na to ani grosza. Za całonocne "testy” zapłacilli pogrążeni w błogim śnie obywatele - oburza się "Fakt".