Śmierć nastąpiła ok. godz. 11 w warszawskim szpitalu przy ul. Stępińskiej. Powodem, jak poinformował PAP syn Stanisława Kani, była niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Stanisław Kania (ur. 8 marca 1927 r.), z wykształcenia ekonomista, ukończył Wyższą Szkołę Partyjną (1 września 1950 - 31 sierpnia 1952) oraz Wyższą Szkołę Nauk Społecznych przy KC PZPR. Jak podaje IPN, w Polskiej Partii Robotniczej był od 1945 r., następnie w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W latach 1952-1956 był pracownikiem Zarządu Głównego Związku Młodzieży Polskiej. W okresie od stycznia 1981 do lipca 1983 r. członek Prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu (OK FJN). Funkcję posła na Sejm PRL VI-IX kadencji sprawował w latach 1972-1985.

Reklama

I sekretarzem KC PZPR Stanisław Kania był od 6 września 1980 r. do 18 października 1981 r.

Informację o śmierci Stanisława Kani jako pierwsza podała "Gazeta Wyborcza", która przypomniała też, że w 2012 r. został on uniewinniony z zarzutu współudziału we wprowadzeniu stanu wojennego.

Reklama

Były I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania został uniewinniony ws. stanu wojennego 12 stycznia 2012 r. Sąd Okręgowy uznał wtedy, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza o charakterze zbrojnym pod wodzą gen. Wojciecha Jaruzelskiego w celu likwidacji NSZZ "Solidarność", zachowania ówczesnego ustroju komunistycznego oraz osobistych pozycji we władzach PRL. Uwzględniając wniosek IPN, SO wymierzył wtedy karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu b. szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi za udział w grupie przestępczej przygotowującej stan wojenny. Od takiego zarzutu uniewinniono zaś wówczas Kanię.

Sąd Okręgowy uznał, że w tym przypadku spełniono wszystkie znamiona "związku przestępczego", bo kodeks karny przewiduje sankcje dla każdego związku przestępczego "niezależnie od tego, czy się jest zwykłym obywatelem, czy wysokim funkcjonariuszem". Sąd Okręgowy wyłączył z tego grona Kanię, bo "opowiadał się za politycznym rozwiązaniem sytuacji w kraju, nie akceptował rozwiązań siłowych".

Reklama

Rok później - w czerwcu 2013 r. - Kania został prawomocnie uniewinniony ws. stanu wojennego. Apelację IPN od wyroku uniewinniającego I instancji oddalił Sąd Apelacyjny w Warszawie. SA podkreślił, że nie ma żadnych dowodów, by Kania chciał nielegalnie wprowadzić stan wojenny, a prokurator IPN nie wykazał jego winy. SA podkreślił jednocześnie, że stan wojenny wprowadzono nielegalnie (bo podczas sesji Sejmu Rada Państwa PRL, która wydała dekrety o stanie wojennym, nie miała w ogóle prawa do wydawania dekretów).

Eisler: Można powiedzieć, że historia PZPR w pewnym sensie została domknięta

Jak wskazuje prof. Eisler, Stanisław Kania przede wszystkim był człowiekiem, który był w PZPR przez cały okres istnienia tej partii, od początku do jej końca. Był typem partyjnego polityka-gracza, ale niekoniecznie w złym tego słowa znaczeniu – ocenia historyk.

Badacz wielokrotnie miał okazję rozmawiać ze Stanisławem Kanią. Oczywiście nigdy nie ukrywałem dzielących nas różnic. Natomiast on, można powiedzieć, miał do mnie zaufanie. Rzeczywiście rozmawialiśmy o rzeczach, o których rzadko przywódcy partyjni chcieli rozmawiać – mówi.

Jerzy Eisler w swoich książkach i artykułach cytował jedną z rozmów. Kiedyś rozmawialiśmy o zakresie władzy I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Wiadomo, że PRL była niesuwerenna, że rzeczywisty i główny decyzyjny ośrodek władzy znajdował się na Kremlu. On powiedział coś bardzo mądrego: "Przecież, kiedy byłem I sekretarzem i spotykałem się z Leonidem Breżniewem, to on na mnie podnosił głos, pokrzykiwał, zachowywał się chwilami arogancko, ale jednocześnie kiedy ja mówiłem, tłumaczyłem nasze racje, on słuchał i mówił: +No dobrze, przekonałeś mnie. Bez twojego udziału nie będziemy interweniować+” – opowiada historyk.

Prof. Eisler wspomina jeszcze jedną rozmowę, w czasie której Kania powiedział: „Jak będą panu mówili, że cóż ja mogłem, cóż to ode mnie zależało, że wszystko, to i tak Rosjanie – to niech pan nie wierzy. Ich pozycja była ogromna, ale I sekretarz KC PZPR miał zawsze jakieś swoje argumenty i mógł przynajmniej przedstawiać swoje racje. Nie inaczej było ze mną”.

Jak ocenia w rozmowie z PAP prof. Jerzy Eisler, Stanisław Kania kilka razy w historii PRL odegrał niewątpliwie rolę pozytywną. W ocenie historyka był jednym z tych ludzi, którzy doprowadzili do przerwania tragedii Grudnia ’70. To on z wiceministrem spraw wewnętrznych Franciszkiem Szlachcicem pojechali wieczorem 18 grudnia do Katowic, do Edwarda Gierka i tam go przekonywali, że musi stanąć na czele PZPR, że odsunięcie od władzy Władysława Gomułki jest nie jedynym, ale pierwszym najważniejszym krokiem na drodze do przerwania rozlewu krwi – tłumaczy prof. Eisler.

Drugi raz Kania odegrał pozytywną rolę w okresie tzw. pierwszej "Solidarności" w latach 1980–1981, kiedy był I sekretarzem KC PZPR. Eisler wskazuje, że nawet wśród historyków badających PRL funkcjonuje określenie „koncepcja Kani”. Jak wyjaśnia, ta koncepcja polegała na rozwiązaniu polskiego kryzysu – sporu "Solidarność"– partia – za pomocą środków politycznych, a nie wojskowych. Kania kiedyś powiedział mi, że można używać nawet bardzo brutalnego języka, bardzo ostrych sformułowań w jednej sytuacji – jeżeli z góry wykluczyło się używanie siły broni palnej, strzelania do ludzi. Wtedy można używać mocnych, agresywnych, ostrych słów, bo te słowa nie zamienią się w ołów. Natomiast bez tego zastrzeżenia podgrzewa się i nakręca atmosferę, co może spowodować, że nastąpi jeszcze większa eskalacja konfliktu – wyjaśnia historyk.

Prof. Eisler wskazuje też, że Stanisław Kania nie zdecydował się na wprowadzenie stanu wojennego, mimo że towarzysze na Kremlu, m.in. Leonid Breżniew, na niego naciskali i przekonywali go do tego. Również część tzw. towarzyszy z nurtu dogmatycznego w kraju namawiali go, żeby pokonać "Solidarność" za pomocą siły, rozwiązań wojskowo-milicyjnych, czyli do czegoś, czym w grudniu 1981 r. posłużył się gen. Wojciech Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny.

Muszę powiedzieć, że ze wszystkich siedmiu I sekretarzy KC PZPR, których opisałem w swojej książce, do Stanisława Kani miałem największe zaufanie. Przez wiele lat nadzorował aparat bezpieczeństwa oraz relacje z Kościołem katolickim. Potrafił być w tym bardzo ostry, nawet nieprzyjemny. Są publikowane jego rozmowy z duchownymi, kiedy on chwilami potrafił być naprawdę niesympatyczny, wręcz niegrzeczny wobec swoich kościelnych rozmówców. Może być tak, że gdzieś kiedyś wyjdzie jego zły czyn, ale może być i tak, że kiedyś wyjdą jakieś jego dobre z punktu widzenia interesu i polskiej racji stanu czyny. W kontekście jednak tego, co wiemy, dla mnie dzisiaj jest najważniejsze, że odszedł ostatni I sekretarz KC PZPR. Było ich siedmiu i dzisiaj po tej stronie życia nie ma już żadnego z nich. Można powiedzieć, że historia PZPR w pewnym sensie została domknięta – podsumowuje prof. Jerzy Eisler.