Potrzebni są lekarze i pielęgniarki. Wolontariusze, którzy pomogliby w pielęgnacji podopiecznych, choćby karmieniu czy zmianie pampersów, także są mile widziani. Tyle że jeśli ktoś tu wejdzie, nie wiadomo, kiedy będzie mógł wyjść. Placówka została objęta kwarantanną, pilnuje jej policja.
W tej chwili pod opieką 14 pracowników - sześcioro jest zakażonych koronawirusem - przebywa 84 seniorów. U 23 podopiecznych stwierdzono zakażenie SARS-CoV-19. Zostali oddzieleni od reszty, zajmują się nimi te osoby z personelu, u których wynik na obecność patogenu także okazał się dodatni. Pensjonariuszami z ujemnym wynikiem zajmuje się "ujemny" personel. Tyle, że nie wiadomo, jaki jest stan faktyczny, bo na odcinku ujemnym niektórzy podopieczni mają już objawy infekcji - mówi Monika Rek. I dodaje, że w środę mają zostać wykonane powtórne testy u osób, które miały negatywny wynik na obecność wirusa. Jednak do tego czasu może się zdarzyć, że zdrowi zakazili się już od chorych.
Początkowo mieli nadzieję, że uda się ewakuować z placówki zakażonych podopiecznych. Ale okazało się to niewykonalne. Okoliczne szpitale, przystosowane do opieki nad takimi osobami są już zapchane. Żaden nie przyjmie chorych, którzy nie mają niewydolności oddechowej. A okolice Radomia to jakieś zagłębie koronawirusa, nie jesteśmy jedynym ośrodkiem pomocy seniorom, który ma ten problem - opowiada Rek.
Inne placówki leczniczo-opiekuńcze w tym rejonie, to Dom Pomocy Społecznej w Niedabylu w pow. Białobrzeskim (60 osób) oraz Dom Pomocy Społecznej w Tomczycach w powiecie grójeckim (69 osób).
W Jaśminie koronawirusowy dramat zaczął się 31 marca, kiedy zadzwoniła jedna z pielęgniarek zatrudnionych w tej placówce z informacją, że test wykazał u niej dodatni wynik. Kobieta jest także zatrudniona w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu, gdzie do poniedziałku 6.04.20 r. pozytywne wyniki testów potwierdzono u 182 osób - w tym 102 pracowników i 80 pacjentów.
O sytuacji w NZOL Jaśmin zostały powiadomione wszelkie służby, władze państwowe i samorządowe. Jednak - jak zauważa Monika Rek - oprócz otoczenia ich placówki policyjnym kordonem - nie dostali żadnej odpowiedzi, co robić i czy mogą liczyć na jakąkolwiek pomoc.
Apele o pomoc zamieszczają także w mediach społecznościowych rodziny seniorów przebywających we wspomnianych placówkach. "Pacjenci ośrodka to osoby bardzo stare i schorowane. Moja babcia jest chora na Alzheimera. Miesiąc temu była w szpitalu z podejrzeniem zapalenia płuc. Nikt nie interesuje się ośrodkiem. Państwo i sanepid ma ich w dupie. Nie mają jedzenia, leków, pieluch, środków czystości. Osoby będące pacjentami ośrodka nie są w stanie same funkcjonować. Błagam Was o pomoc." - pisze na Facebooku wnuczka jednej z pensjonariuszek.
Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Każde ręce do pracy się przydadzą. Jeśli ktoś jest zdolny do takiego heroizmu, prosimy o kontakt. Poinformowane muszą zostać także policja i sanepid, gdyż nikt bez ich zezwolenia do nas nie wejdzie. Ani nie wyjdzie - kończy Monika Rek.