Policja i służby specjalne mogą obecnie prowokować wręczaniem łapówki bez zgody sądu. Wystarczy akceptacja ze strony prokuratora generalnego lub okręgowego. Podobnie wygląda zakładanie podsłuchów w nagłych sytuacjach. To - zdaniem wielu ekspertów - może prowadzić do nadużyć.
"Zamiast ścigać rzeczywiste afery, bywało, że służby budowały scenariusze operacji specjalnych i czekały na wpadkę prowokowanych osób" - twierdzi Julia Pitera, która szczegółowo przyglądała się działaniom CBA.
Wykrycie prawdziwej afery wymaga dobrego rozpoznania, zwerbowania tajnych współpracowników, długotrwałego gromadzenia dowodów. Dlatego prowokacja niekiedy może stać się dla funkcjonariuszy próbą ominięcia pracochłonnego śledztwa. Zwolennikiem objęcia kontrolą sądową prowokacji jest także gen. Adam Rapacki, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
"To będzie w interesie policji i służb specjalnych. Trudniej będzie podważyć sens operacji specjalnej, na przeprowadzenie której zgodę wyraził niezawisły sąd" - twierdzi Rapacki.
Dotąd policja i służby specjalne w nagłych sytuacjach mogły bez zgody sądu podsłuchiwać przez 5 dni. Jeśli sąd nie wyraził zgody na kontynuowanie podsłuchu, należało zniszczyć wszystkie zebrane materiały. Ale przecież tego, co usłyszeliśmy, nikt nam z głowy nie wymazywał - chwalą się funkcjonariusze.
"Stosowanie prowokacji czy zakładanie komuś podsłuchu to tak delikatna sprawa, że w demokratycznym państwie powinien o tym decydować niezawisły sąd" - mówi Marek Biernacki (PO), szef sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.