Kto miałby wypłacić odszkodowanie? Skarb Państwa i Warszawski Uniwersytet Medyczny. To właśnie do niego 24 lata temu należał szpital dziecięcy przy ulicy Niekłańskiej.

Reklama

Tam zdarzyła się pomyłka, która zaważyła na życiu dwóch rodzin. W styczniu 1984 roku na oddział w tym samym czasie trafiły bliźniaczki Katarzyna i Nina O., a także Edyta W. Wszystkie na świat przyszły w grudniu 1983 roku.

Po dwóch tygodniach rodzice odebrali dziewczynki ze szpitala. Po 17 latach okazało się, że Edyta trafiła do rodziny O. zamiast Niny, którą wychowywali jej rodzice.

Co ciekawe, rodzice od początku podejrzewali pomyłkę. Jedna z bliźniaczek miała wrodzoną wadę nogi. Gdy ich matka odbierała je ze szpitala, zauważyła, że obie są zdrowe. Jednak lekarze zapewniali, że to dzięki rehabilitacji.

"Po latach od tamtych wydarzeń koleżanki bliźniaczek stwierdziły, że w Warszawie są dwie dziewczyny, które wyglądają identycznie. Bardzo często dochodziło do pomyłek. Koleżanki doprowadziły do ich wspólnego spotkania. Kiedy stanęły ze sobą twarzą w twarz, okazało się, że są identyczne" - relacjonowała pełnomocniczka rodzin Maria Wentland-Walkiewicz.

Choć sprawa wyszła na jaw kilka lat temu, obie rodziny do dziś się nie pozbierały. Matki leczą się psychiatrycznie. Jedna z bliźniaczek odseparowała się od rodziny i przyjaciół.

Jak to się stało, że dzieci trafiły do obcych rodzin? "Niemowlaki, które trafiają na oddział, są często bardzo odwodnione, mają zapadłe policzki, trudno je odróżnić" - mówiła przed sądem lekarka, która pracowała wówczas w szpitalu przy Niekłańskiej. Inna tłumaczyła, że na oddziale często brakowało miejsc, dlatego dzieci leżały w koszach lub w szufladach od biurek.

Końca procesu nie widać. Pozwany, czyli Skarb Państwa, nie poczuwa się do winy. I do tego przekonuje, że sprawa się przedawniła.