25-letni narciarz wysokogórski chciał zjechać 600-metrowy lodową Rynną Pallaviciniego, wiodącą na najwyższy szczyt Alp Austriackich Grossglockner. Na wyprawę wybrał się z kolegą.

Reklama

Podczas zjazdu doszło jednak do wypadku. Pękło wiązanie. "Chodziło tu najwyraźniej o usterkę materiałową, obaj narciarze byli dobrze wyposażeni" - mówi Raine Klaus, pilot śmigłowca, który brał udział w akcji ratowania Polaków.

Poszkodowany doznał tylko otarć skóry i siniaków, chociaż spadał przez 400 metrów w zupełnie niekontrolowany sposób. Stok ma 55 stopni nachylenia. "Miał szczęście, wielu w ogóle nie przeżywa takiego upadku" - mówi Rainer.

Obu Polaków wciągnięto 20-metrową liną na pokład śmigłowca. "Choć warunki meteorologiczne i widoczność były dobre, akcja w tak stromym i trudnym terenie nigdy nie jest łatwa" - zaznaczył pilot.

Reklama

Rynna wzięła nazwę od jednego z pionierów austriackiego alpinizmu sportowego, margrabiego Alfreda von Pallaviciniego, który przeszedł ją jako pierwszy wraz z trzema przewodnikami w 1876 roku. Teraz... jeżdżą nią ekstremalni narciarze.