Szeregowiec Damian Ligocki z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego jest jednym z siedmiu żołnierzy podejrzanych o ostrzelanie Nangar Khel. W poniedziałek wraz z dwoma kolegami wyszedł z poznańskiego aresztu, w którym przesiedział ponad pół roku, podczas gdy prokuratura wojskowa zbierała dowody ich winy. Teraz apeluje o wypuszczenie pozostałych czterech żołnierzy.

Reklama

"Uważam, że należy im się wolność od samego początku. Są niewinni. To bardzo dobrzy żołnierze i dobrzy ludzie" - powiedział Ligocki w ekskluzywnym wywiadzie dla TVN24. "Znam ich od wielu lat i mogę za nich ręczyć. Mam nadzieję, ze wkrótce się zobaczymy" - dodał.

Jak podkreślał Ligocki, mimo uwolnienia z aresztu, szeregowcy ciągle nie mogą być pewni wolności. Wciąż traktowani są jako podejrzani, nie mogą wrócić do pracy w wojsku, dostali też zakaz opuszczania kraju. Do tego, prokuratura zamierza złożyć zażalenie na decyzję sądu o wypuszczeniu trzech żołnierzy na wolność.

Zdaniem Piotra Kruszyńskiego, adwokata Ligockiego, ta decyzja jest bulwersująca. "Miałem nadzieję, że prokuratura się opamięta. Śledczy dalej brną w ślepą uliczkę, w której się znaleźli. To jest okrucieństwo. Wnoszenie zażalenia prokuratury w takiej sytuacji" – mówił Kruszyński.

Reklama

W ataku na Nangar Khel w sierpniu 2007 roku zginęło ośmioro afgańskich cywili, w tym kobiety i dzieci. Sześciu podejrzanym prokuratura stawia zarzut zabójstwa ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi kara do 25 lat pozbawienia wolności.