Właśnie na Zachodzie ekologiczna świadomość wprost na naszych oczach przestaje być cechą wyróżniającą jakiś jeden tylko ideowy obóz albo przeciwstawiającą go innemu obozowi. Lewica nie ma już monopolu na ekologiczną wrażliwość i praktykę. Kiedy republikański kandydat do prezydentury John McCain chce się zdystansować wobec Busha, to wybiera właśnie ekologię. Mówi, że Ameryka pod jego przywództwem, mimo że będzie nadal republikańska i konserwatywna, musi przemyśleć swoje krótkowzroczne stanowisko wobec protokołu z Kioto. Musi z kraju ludzi żyjących na wielkich postprzemysłowych śmietnikach stać się krajem, takim jak kraje europejskie lub choćby jak rządzona przez prawicowca Arnolda Schwarzeneggera Kalifornia - gdzie Amerykanie nie traktują już całego otaczającego świata jako śmietnika, ale pamiętają o tym, że świat jest ich domem, a w domu się albo sprząta, albo słusznie jest się przez sąsiadów napiętnowanym.

Reklama

Natomiast Europa, której jesteśmy teraz pełnoprawnymi mieszkańcami i budowniczymi, to w ogóle inna historia. Nasz kontynent jest dzisiaj awangardą praktycznego poczucia odpowiedzialności za to, czy w naszej codziennej gonitwie za zyskiem i dobrobytem nie zniszczymy otaczającego nas świata. Czy chcąc raju natychmiast, nie pozostawimy naszym dzieciom i wnukom kompletnie zniszczonej i wyeksploatowanej Ziemi. Europa to jedyne w dzisiejszym świecie miejsce, gdzie lasy sadzi się szybciej, niż się je wycina, gdzie stawia się wiatrowe pola, gdzie śmietnisko przed własnym domem dyskwalifikuje jego gospodarza tak samo, jak gdyby bił żonę czy nie posyłał dzieci do szkoły. A śmietniska wokół miast trujące kominy czy ślepe na ekologię ustawodawstwo kompromitują rządzących polityków w tym samy stopniu co kiedyś prześladowanie politycznych przeciwników.

To właśnie w Europie prawicowa chadecka kanclerz Angela Merkel i prawicowy republikański prezydent Nicolas Sarkozy uczynili z ekologii, z ekologicznego prawodawstwa, z ekologicznej polityki globalnej jeden z fundamentalnych, tożsamościowych punktów swoich programów. Tak samo ważny jak uwolnienie gospodarki z biurokratycznego balastu czy walka o to, żeby rządzone przez nich narody nie rozpadły się na nienawidzących się wzajemnie biednych i bogatych. Zachodni polityk, który nie ma dzisiaj w swoim pakiecie realnych rozwiązań proekologicznych - i to nie na poziomie ogólników, ale ustaw, priorytetów, regulacji prawnych wprowadzanych od pierwszego dnia po objęciu rządów - to trochę tak jak facet, który na bankiet przyjdzie nieumyty i w brudnej koszuli. Nikt nie chciałby obok niego usiąść.

I właśnie dlatego kolejne ekologiczne akcje i tematy podejmowane przez DZIENNIK to nie żaden ideowy wybór, nie żadna polityczna deklaracja. To zwyczajne minimum dobrego smaku i etycznej odpowiedzialności. DZIENNIK jest "zielony", ponieważ "zielona" Europa i "zielony" Zachód bardzo nam odpowiadają. I chcemy, żeby Polacy czuli się tutaj jak w domu.

Reklama