Polscy piloci "tak słabo znali angielski, że nie byli w stanie zrozumieć podstawowych instrukcji kontrolerów lotów" - informuje brytyjski dziennik "The Times", powołując się na sprawozdanie Brytyjskiego Wydziału Śledztw Lotniczych.
Maszyna ponoć "przez prawie pół godziny błąkała się w powietrzu, bo piloci mieli trudności z określeniem swojej pozycji. Kontroler musiał zlecić innemu samolotowi zmianę kierunku, by uniknąć zderzenia".
Co więcej, dziennik cytuje list "polskiego biura rządowego ds. lotnictwa cywilnego do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego", w którym Polska przyznaje, że "tylko 15 na 800 polskich pilotów latających na trasach międzynarodowych zdało egzamin potwierdzający biegłą znajomość angielskiego".
Przedstawiciele LOT zaprzeczają. To nie angielski był przyczyną kłopotów polskiego samolotu, ale jego awaria. Niektórych komend Brytyjczyków nie dało się po prostu wykonać. Poza tym LOT zapewnia, że wszyscy piloci doskonale znają angielski, co potwierdziły egzaminy.
Potwierdza to rzeczniczka Urzędu Lotnictwa Cywilnego. "To nieprawda, co napisał <The Times>. Po pierwsze, mamy nie osiemset, a około dwóch tysięcy pilotów. Po drugie, nowy egzamin zdało już 160 z nich. Reszta po prostu czeka w kolejce. Ale mają na to czas do 2011 roku, bo taki termin narzuciły międzynarodowe władze lotnictwa cywilnego. A poza tym wszyscy ci piloci dobrze znają angielski, bo już raz zdawali egzaminy i wypadli na nich świetnie" - mówi nam rzeczniczka urzędu, Karina Wiazowska.