Chodzi o happening artystów, którzy 6 maja - w proteście przeciwko planowanym wyborom korespondencyjnym - przeszli z imitującym kopertę transparentem z napisem "Żyć nie, umierać" spod budynku Poczty Polskiej pod Sejm. Happening nawiązywał do akcji "List" Tadeusza Kantora z 1967 roku.
Dwoje jego uczestników za nieprzestrzeganie nakazu przemieszczania się w odległości nie mniejszej niż dwa metry od siebie zostało ukaranych karami administracyjnymi wynoszącymi 10 tys. zł.
W piątek Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar poinformował, że postanowił zgłosić udział w postępowaniu administracyjnym toczącym się w tej sprawie i zaskarżył w całości obie te decyzje.
Już wcześniej RPO podkreślał, że kara nałożona przez sanepid wydaje się "rażąco surowa i niesprawiedliwa", a ze wszystkich relacji wynika, że uczestnicy akcji stosowali się do przepisów sanitarnych, zachowując odpowiedni odstęp oraz zasłaniając usta i nos.
W informacji zamieszczonej na stronie RPO podkreślił, że postępowanie administracyjne musi się odbywać z udziałem zainteresowanych stron, chyba że sytuacja nie cierpi zwłoki, natomiast protestujący przed Sejmem zostali ukarani w kilka dni po wydarzeniu.
Zdaniem Bodnara Powiatowy Inspektor Sanitarny nie wykonał swoich obowiązków, bo nie powiadomił obywateli o toczącym się wobec nich postępowaniu. Wskazano też, że postępowanie wszczęto na podstawie notatki policjanta. A nie wiadomo, czy policja w ogóle miała prawo taką notatkę przekazać (przepisy nie zostały odpowiednio zmienione – a bez podstawy prawnej nie wolno gromadzić i w taki sposób przetwarzać danych o obywatelach) - wskazał Bodnar.
RPO podkreślił przy tym, że "sanepid wymierzył 10 tys. kary w kraju, w którym minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi 2600 zł brutto".
Zaznaczył też, że warszawski sanepid nie reagował "z równą pryncypialnością", gdy wymaganego dystansu nie zachowano pomiędzy uczestnikami uroczystości upamiętniających ofiary katastrofy smoleńskiej zorganizowanych 10 kwietnia na pl. Piłsudskiego.Policja nie sporządzała wtedy notatek służbowych w celu ich przekazania do inspekcji sanitarnej, lecz ochraniała uczestników tych uroczystości. Oznacza to, że Powiatowy Inspektor Sanitarny, na którego obszarze działania miało miejsce zdarzenie z udziałem strony postępowania oraz zdarzenie z dnia 10 kwietnia 2020 r. w sposób wybiórczy traktuje prawo i nie kieruje się procesową zasadą równego traktowania - uznał RPO.