Szpital od trzech miesięcy zalega z należnościami dla dostawców leków, środków opatrunkowych i sprzętu medycznego. Jeżeli wierzyciele stracą cierpliwość i pójdą do sądu, w lecznicy pojawią się komornicy - informuje "Gazeta Krakowska".

"Jeżeli dług wymagalny jeszcze wzrośnie, to stracimy płynność finansową i kontrolę nad wydatkami szpitala. To może grozić paraliżem placówki" - przyznaje dziennikarzom "GK" Janusz Baczewski, długoletni zastępca Habera, pełniący obecnie obowiązki dyrektora suskiego szpitala. Tłumaczy, że na dług wymagalny złożyły się koszty pracy, czyli podwyżki dla lekarzy, pielęgniarek i personelu.

Reklama

Lekarze z Suchej Beskidzkiej twierdzą jednak, że zarabiają mniej niż przed podwyżką. "Dyrekcja stosuje jakieś kruczki prawne. Odbiera nam punkty i pieniądze" - mówi "GK" jeden z wieloletnich lekarzy suskiego szpitala. Nie chce jednak podać nazwiska, bo boi się, że może stracić pracę. - "Przy tym wszystkim czujemy się jak złodzieje. Ciągle nas sprawdzają i kontrolują" - dodaje lekarz.

Krytyczny wobec nowego wiceministra jest Krzysztof Bukiel, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. "Uważam, że jego nominacja to chybiony pomysł" - mówi "Gazecie Krakowskiej". "Wynagrodzenia lekarzy, pielęgniarek i techników medycznych w suskim szpitalu są chyba najniższe w kraju" - dodaje.

Bukiel obawia się, że po nominacji Habera ministerstwo będzie z lekceważeniem podchodziło do problemu wynagrodzeń personelu medycznego. "Nie wydaje mi się, aby Marek Haber sprawdził się dobrze w nowej roli" - podkreśla przewodniczący.

Byłemu dyrektorowi, jak informuje "Gazeta Krakowska", nie ma natomiast nic do zarzucenia Andrzej Pająk, starosta powiatu suskiego. "Ze swojej funkcji wywiązał się bardzo dobrze. Nie przejadł pieniędzy, tylko zainwestował je w remont. A 20 mln zł długu przy wynoszącym 60 mln zł budżecie placówki to jeszcze nie dramat" - komentuje.

Dziennik przypomina, że starosta i nowy wiceminister są kolegami partyjnymi. Obaj są członkami PO.