Prace nad ustawą idą pełną parą, bo premier Donald Tusk zapowiedział, że do końca tego roku peerelowski relikt zostanie zniesiony. Skończy się więc mozolna procedura meldowania i jeszcze bardziej uciążliwa wymeldowania. Nowy system ma być jak najprostszy.
Swój nowy adres obywatel będzie rejestrował w urzędzie gminy. Może to zrobić osobiście albo przez internet, ale pod warunkiem że posiada podpis elektroniczny, który pozwala identyfikować go w sieci. Autorzy projektu wykluczyli możliwość listowną, bojąc się fałszerstw.
To na gminie będzie ciążył obowiązek poinformowania o zmianie adresu pozostałych urzędów, na przykład skarbowego, policji czy ZUS. "Zasada się nie zmienia, będzie wymagana informacja o aktualnym adresie zamieszkania niezbędnym do kontaktu z urzędem, natomiast z punktu widzenia obywatela będzie to oznaczało mniej uciążliwych procedur" - uzasadnia zmianę wiceminister spraw wewnętrznych Witold Drożdż.
Podanie w gminie swojego nowego adresu jest ważne, bo tam będzie kierowana cała korespondencja urzędowa. Jeśli nie uaktualnimy danych, listy dotrą pod stary adres.
Wprawdzie nie będzie specjalnych kar za podanie złego adresu, ale taka osoba musi liczyć z tym, że poniesie konsekwencje wynikające z konkretnych przepisów, na przykład skarbowych czy karnych. Czyli ktoś, kto w ten sposób będzie unikał kontaktu z urzędem skarbowym, musi się liczyć z nałożonymi przez ten urząd karami wynikającymi z przepisów podatkowych. Podobnie, jeśli nie odpowie na pisma z ZUS czy wezwania z policji.
Teraz projekt ustawy autorstwa MSWiA ma być konsultowany przez inne resorty, a ostateczną wersję rząd ma przyjąć w grudniu i wtedy wysłać do Sejmu. Jednak nawet jeśli Sejm przyjąłby ustawę w tym roku, to nowe przepisy wejdą w życie w ciągu przyszłego.
System rejestracji w gminie swojego adresu obowiązuje w wielu krajach Unii Europejskiej, na przykład w Holandii i Francji. Potrzebne jest to głównie do wpisywania obywatela na listy wyborcze.