Lasy pokrywają niemal jedną trzecią powierzchni naszego kraju. "To nie tylko ostoja setek tysięcy gatunków roślin i zwierząt. Lasy, szczególnie teraz, mogą przeciwdziałać zmianom klimatycznym. Pochłaniają dwutlenek węgla, chronią nas przed wpływem przemysłu, osłaniają gleby i wody. Jednak my ich kompletnie nie szanujemy" - czytamy w materiałach fundacji Nasza Ziemia, organizatora akcji "Sprzątanie świata".

Reklama

Niestety lasy zamieniliśmy w jedno wielkie śmietnisko. W tym roku podniesiono opłaty za wywożenie odpadów, co miało nas zachęcić do ich segregowania. Ale efekt jest odwrotny do zamierzonego i śmieci są najczęściej porzucane w lasach. Na gruz, szkło czy stare lodówki można się natknąć nie tylko w przydrożnych zagajnikach, ale nawet w parkach narodowych czy rezerwatach. Rocznie na wywożenie śmieci z lasów jest wydawanych aż 10 mln zł. Za tę sumę można by posadzić 8 mln sosen czy dębów, ulepszyć leśne parkingi, kempingi czy szlaki turystyczne. Leśnicy skarżą się, że w ostatnich miesiącach liczba dzikich wysypisk wzrosła niemal dwukrotnie.

Inauguracja tegorocznej kampanii odbyła się w środę w Ostrowcu Świętokrzyskim. W niedzielę nastąpi kulminacja wielkiego uprzątania tego, czym w ciągu roku nabrudziliśmy. Zakończenie, czyli międzynarodowe sprzątanie polsko-czesko-słowackie w Beskidzie Śląskim, zaplanowano na kolejny weekend.

"Ważne jest nie tylko usunięcie śmieci zalegających w lasach, ale również późniejsze zadbanie o to, aby zostały odpowiednio posegregowane, co umożliwi poddanie ich recyklingowi" - podkreśla Mira Stanisławska-Meysztowicz, prezes fundacji Nasza Ziemia. I dodaje, że przede wszystkim nie powinniśmy śmiecić.

A to jest nasza największa bolączka. Mobilizujemy się na akcje, a na co dzień nie dbamy o nasze środowisko. "Kłopot leży w naszej mentalności, bo przez lata ekologia traktowana była jak dziwadło" - mówi nam Jacek Bożek, założyciel ekologicznego Klubu Gaja. I dodaje, że nastał już czas, by troska o otaczające nas środowiska naturalne stała się częścią osobistej kultury.

p

IZABELA MARCZAK: Przez jeden dzień sprzątamy świat, przez resztę roku śmiecimy. Czy takie akcje mają sens?
ANNA KALINOWSKA*: Oczywiście, bo pokazują problem i edukują społeczeństwo. Niestety w Polsce zazwyczaj na akcji się kończy. Nasze bycie ekologicznym często polega więc na tym, że możemy się na nie zdobyć, jeśli nie wymaga to żadnych wyrzeczeń.

Reklama

Lenistwo?
Raczej brak kultury i poszanowania dla dobra wspólnego. Bo przecież we własnym domu nie zamiatamy śmieci pod dywan ani nie rzucamy pustych plastikowych butelek na podłogę. A w lesie już nie mamy przed tym żadnych oporów. I same akcje tego nie zmienią, bo trafiają zwykle do osób już przekonanych.

Jak zatem dotrzeć do pozostałych?
To rola mediów i autorytetów społecznych. Trzeba o tym mówić, nagłaśniać problem tak, by na stałe zbudować klimat potrzeby bycia ekologicznym. Dużo potrafią wymusić i zmienić przepisy, o ile są egzekwowane. Ale pamiętajmy, że kształtowanie takich proekologicznych, prospołecznych postaw to długotrwały proces. W Niemczech np. nauczenie społeczeństwa segregowania śmieci trwało aż 20 lat.

*dr Anna Kalinowska, dyrektor Centrum Badań nad Środowiskiem Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego