W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku zakończył się proces odwoławczy trzech mieszkańców Warszawy, którzy w 2019 r. przewrócili pomnik ks. prałata Henryka Jankowskiego. Sąd uniewinnił Michała Wojcieszczuka, Rafała Suszka i Konrada Korzeniowskiego (zgodzili się na podanie danych osobowych - PAP) od stawianych im zarzutów: znieważenie i zniszczenie pomnika.
We wrześniu 2021 r. Sąd Rejonowy w Gdańsku uznał mężczyzn za winnych przewrócenia pomnika ale z uwagi na niewielką szkodliwość społeczną czynu odstąpił od wymierzenia kary. Nałożył wówczas na oskarżonych obowiązek naprawy solidarnie szkody w kwocie prawie 7,8 tys. zł, zwrot kosztów postępowania sądowego poniesionych przez czterech oskarżycieli posiłkowych oraz pokrycie części kosztów sądowych.
Sąd Rejonowy uznał, że wbrew aktowi oskarżenia mężczyźni nie dokonali znieważenia pomnika, ani też nie dokonali czynu chuligańskiego z błahego powodu.
Symbol walki z pedofilią
Zdaniem sądu, oskarżeni "wykorzystali pomnik jako symbol swojej walki z pedofilią wśród osób duchownych, wobec braku reakcji odpowiednich organów na doniesienia dotyczące osoby Henryka Jankowskiego". - Zatem nie działali oni z zamiarem znieważenia pomnika, wykorzystali pomnik jako wzmacniacz przekazu, zapewniając wzbudzenie uwagi i zainteresowania u szerokiego grona odbiorców - ocenił wówczas sąd.
Od wyroku apelację złożyli prokurator oraz obrońca oskarżonych. Prokuratura domagała się zakwalifikowania przestępstwa zniszczenia mienia jako "typ podstawowy", a nie w kategorii "występku mniejszej wagi". Jak wskazywał prokurator Prokuratury Okręgowej Mariusz Skwierawski, to przestępstwo jest zagrożone karą od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Dodał, że prokuratura domagała się wymierzania kary jednego roku pozbawienia wolności, w zawieszeniu na okres próby dwóch lat oraz karę grzywny.
Obrońcy oskarżonych w apelacji wnosili o umorzenie postępowania lub uniewinnienia swoich klientów.
Sąd odwoławczy
W poniedziałek sędzia Sądu Okręgowego Anna Czaja uzasadniając wyrok wskazała, że sąd odwoławczy nie dopatrzył się po stronie oskarżonych działania nakierowanego na bezprzedmiotowe uszkodzenie czy zniszczenie pomnika.
Sędzia zaznaczyła, że "usunięcie pomnika miało nastąpić nie przez brutalne zniszczenie ale jego usunięcie przy pomocy lin z zaciskami, które uniemożliwiałoby niekontrolowany ruch tej postaci, która była uwidoczniona".
W uzasadnieniu podkreśliła również, że "pod pomnikiem został ułożony szereg olbrzymich opon, które miały zamortyzować ewentualne skutki opuszczenia postaci usadowionej pierwotnie na pomniku".
Dodała, że "wystarczą elementarne reguły racjonalnego rozumowania, żeby wiedzieć, iż tego rodzaju postępowanie nie świadczy o tym, iż ktokolwiek godzi się na zniszczenie mienia" - mówiła sędzia.
Wskazała również, że zachowanie oskarżonych nie można traktować jako znieważenie pomnika, ponieważ "postaci, które pojawiają się w przestrzeni publicznej podlegają osądowi".
W uzasadnieniu sędzia Czaja zwróciła również uwagę na zeznania oskarżyciela posiłkowego posła Jerzego Borowczaka, który był jednym ze współfinansujących powstanie pomnika. W trakcie zeznań Borowczak miał czuć się pokrzywdzony, jedynie w sensie materialnym i gdyby dysponował informacjami dotyczącymi jego sylwetki (Henryka Jankowskiego - przyp. red.) to jego decyzja dotycząca współfinansowania pomnika nie byłaby aż tak oczywista - stwierdziła sędzia.
Poniedziałkowy wyrok wydany w sądzie odwoławczym jest prawomocny.
W sądzie nie pojawili się oskarżeni ani ich obrońcy.
Przewrócenie monumentu
Do przewrócenia monumentu, który stał niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku, doszło w nocy z 20 na 21 lutego 2019 r.
Wojcieszczuk, Suszek i Korzeniowski przyczepili do pomnika linę i przewrócili go na przygotowane wcześniej opony samochodowe. Sama postać kapłana nie uległa uszkodzeniu, zniszczono jednak mocowanie postumentu. Mężczyźni ułożyli na figurze duchownego strój ministranta i dziecięcą bieliznę, jako symbole osób nieletnich, które miał molestować seksualnie zmarły w 2010 r. wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy. Mężczyźni zadzwonili też na policję, informując o dokonaniu czynu.
Jednemu z portali internetowych sprawcy przesłali kilkustronicowy manifest, w którym oświadczyli m.in., że podjęli działanie, którego celem było "symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego".
Według prokuratury, szkody materialne wyrządzone przez oskarżonych wyniosły ok. 30 tys. zł.
Pomnik zdemontowano
23 lutego 2019 r. kilkudziesięciu pracowników Stoczni Gdańskiej ponownie ustawiło monument na skwerze przy ul. Stolarskiej. Jednak po dwóch tygodniach, zgodnie z uchwałą Rady Miasta Gdańska, pomnik zdemontowano i przekazano przedstawicielom komitetu m.in. z NSZZ Solidarność.
Pomnik kapelana gdańskiej "Solidarności" ks. Henryka Jankowskiego stanął w 2012 r. staraniem społecznego komitetu złożonego m.in. z działaczy Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność". Pieniądze na budowę pomnika pochodziły głównie ze zbiórki przeprowadzonej przez komitet. Za zgodą Rady Miasta Gdańska monument ustawiono na miejskim skwerze, który przy tej okazji otrzymał też imię ks. Jankowskiego. Odsłonięcia monumentu dokonał 31 sierpnia 2012 roku metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź, który objął też budowę pomnika swoim honorowym patronatem.
W grudniu 2018 r. w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan "Solidarności", wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku, Henryk Jankowski został oskarżony m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich.
Publikacja wywołała falę protestów przeciwko bezczeszczeniu pamięci duchownego oraz sprzeciwiających się czczeniu ks. Jankowskiego w formie pomnika.