W środę TSUE poinformował, że Polska, z uwagi na to, iż nie zawiesiła stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej SN, została zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 1 mln euro dziennie licząc od dnia doręczenia tego postanowienia do dnia zastosowania się do postanowienia z 14 lipca.
Müller pytany w Polsat News, "ile warta jest Izba Dyscyplinarna" SN, odparł, że powinno się pytać "ile jest warte to, żebyśmy w ramach UE mówili o uczciwych zasadach i rzeczywistym, uczciwym podziale kompetencji wynikającym z traktatów unijnych". - Bo tak naprawdę o to toczy się spór, czy UE może rozszerzać swoje kompetencje bez zmiany traktatów, czy może robić to samodzielnie - zaznaczył.
Sprawa Izby Dyscyplinarnej
Na uwagę, że zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i prezes PiS Jarosław Kaczyński przyznali, iż Izba Dyscyplinarna nie sprawdziła się i jest do zmiany, a Komisja Europejska prosi, żeby tę Izbę zlikwidować, tymczasem projektu nie ma, odparł: - Ale projekt będzie przedstawiony dokładnie tak, jak zapowiadaliśmy - w tym roku.
Zwrócił też uwagę na "niespotykaną" presję w tej sprawie ze strony instytucji unijnych. - Czymś wyjątkowym, niespotykanym właściwie jest to, że TSUE jeszcze przed wydaniem wyroku na przykład w sprawie Turowa, czy w tym przypadku po zabezpieczeniu, daje karę, nie dając państwu czasu na to, aby dokonać modyfikacji wewnątrz państwa w odpowiedni procesie legislacyjnym - zaznaczył.
Na uwagę, że "trochę tego czasu już na to było", Müller odpowiedział: - Ale ile? Dwa-trzy miesiące?
Rzecznik wskazał "na wyroki z innych krajów, gdzie niektóre potrafią być kilka lat niewykonane i nie ma żadnych skutków finansowych z tego tytułu".- A tutaj jest naprawdę wyjątkowa presja wywierana właśnie za pomocą instrumentów finansowych. To nie jest dobra droga. Droga kary i szantażu to jest dobra droga funkcjonowania wspólnoty europejskiej - dodał rzecznik rządu.
Dopytywany, dlaczego tyle czekamy na projekty zmian, odparł, że "nie jest sztuką zlikwidować Izbę Dyscyplinarną, sztuką jest przygotować taki system postępowania dyscyplinarnego, aby on później był również efektywny".
- Bo to, dlaczego my modyfikujemy funkcjonowanie i chcemy zmodyfikować funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej poprzez jej likwidację, to jest przede wszystkim stworzenie lepszego modelu, który również jednak będzie mimo wszystko w tym systemie funkcjonował - powiedział Müller. - Czyli postępowania dyscyplinarne muszą funkcjonować w systemie wymiaru sprawiedliwości, bo inaczej oznaczałoby to że sędziowie są w ogóle bezkarni, nie polegaliby w ogóle żadnym konsekwencjom prawnym - zauważył.
- W tym roku taki projekt chcemy przedstawić i rozpocząć jego procedowanie - zapewnił Müller. - I tu się nic nie zmienia. Dokładnie to samo zapowiadaliśmy w sierpniu, kiedy była wysyłana odpowiedź do Komisji Europejskiej - podkreślił.
Pytany, czy "ten projekt będzie dotyczył wyłącznie systemu dyscyplinarnego w wymiarze sprawiedliwości, czy też szerzej, w pakiecie kilku ustaw, o których mówił wicepremier Kaczyński" podkreślił, że "tutaj właśnie jest główne wyzwanie". - Bo z jednej strony mamy obszar wymiaru sprawiedliwości, jako całego wielkiego sektora, i tam reformy też planujemy, jeżeli chodzi np. chociażby o koncepcję spłaszczenie struktury sądów. Taka jest kierunkowa dyskusja w tej chwili. Natomiast drugi obszar, to jest postępowanie dyscyplinarne - powiedział.
Według Müllera, nie zapadła jeszcze decyzja, czy te dwa "obszary" ująć w jednym projekcie zmian. - Pytanie jest, czy połączyć te projekty w jeden, co oznaczałoby wydłużenie postępowania, czy raczej zrobić jako osobne. W tej chwili właśnie trwa dyskusja w rządzie na ten temat - poinformował rzecznik rządu.
Dopytywany, czy należy rozumieć, że premier jest raczej zwolennikiem pierwszego scenariusza, żeby szybciej stworzyć projekt dotyczący wyłącznie kwestii dyscyplinarnych, rzecznik rządu zaznaczył, że "są argumenty za tym, i za tym". Przyznał, że w kontekście szybszego tempa "koncepcja rozdzielenia tych dwóch projektów ustaw wydaje się bardziej zasadna".
- Ale też chodzi o to, żeby co chwilę nie otwierać reformy wymiaru sprawiedliwości. Bo to też niestety dla naszych oponentów politycznych, również niestety niektórych instytucji unijnych, które wykorzystują ten obszar do walk politycznych, otwiera pewnego rodzaju kolejny argument do mówienia o rzekomych naruszeniach (praworządności) w Polsce - powiedział Müller.
Na uwagę, że również minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w czwartek powiedział wprost: "Tylko za likwidacją Izby Dyscyplinarnej odpowiadam, że nie podniósłbym ręki", rzecznik rządu zaznaczył, że "nie ma pomysłu, że tylko to robimy".
- Tylko kwestia jest ustaw, czy robimy je osobno jako ustawy, czy dwa różne, trzy różne projekty. Natomiast kierunkowa decyzja o tym, że ma być realizowana reforma wymiaru sprawiedliwości jest podjęta. Już to jest ustalenie, które zostało przyjęte. Teraz tylko kwestia przygotowania aktów prawnych, właściwie sfinalizowania, bo one już w dużej części są gotowe - zapewnił Müller.
"TSUE postąpił wbrew traktatom"
Dopytywany o kary, które Polska miałaby ponieść do tego czasu, rzecznik rządu ocenił, że "to źle postawiona teza", Dodał, że takie decyzje TSUE wykraczają poza jego kompetencje. - Kompetencjami UE są te kompetencje, które są wpisane do traktatów unijnych. Tam nie ma kwestii regulacji wymiaru sprawiedliwości, jego funkcjonowania, struktury. TSUE postąpił wbrew traktatom, ultra vires, przekroczył swoje uprawnienia - ocenił. Dopytywany, czy tych kar nie zapłacimy odparł: - Nie. Ja takiej tezy nie postawiłem.
Müller był też pytany, czy premiera zaniepokoiła decyzja Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (ENCJ), które wykluczyło w czwartek polską Krajową Radę Sądownictwa (KRS) z tego gremium. - Raczej nie. Po pierwsze dlatego, że to jest zwykłe stowarzyszenia, a po drugie, że tam wielu krajów UE nie ma. Tak myślę, że też kanclerz (Niemiec Angela) Merkel przynajmniej od kilkunastu lat nie niepokoi fakt, że na przykład nie ma tam Niemiec w tym stowarzyszeniu, albo że nie ma tam Austrii, albo innych krajów unijnych - powiedział.
- To jest decyzja niestety polityczna, która wpisuje się w pewien taki schemat, który próbują niektóre instytucje unijne, czy środowiska prawników w Europie, wymuszać na niektórych krajach Unii - dodał.