6 września na terenie mieszczącego się pod Poznaniem magazynu Amazon zmarł jeden z długoletnich pracowników Dariusz Dziamski. Postępowanie, prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci nadzorowała prokuratura, która ostatecznie postanowiła o umorzeniu postępowania.

Reklama

Związkowcy OZZ Inicjatywa Pracownicza zarzucili prokuraturze niewyczerpujące rozpatrzenie materiału dowodowego. Wskazali też m.in., że w sprawie nie przesłuchano żadnych świadków strony pokrzywdzonej, ani nie przeprowadzono żadnej rozmowy z jakimkolwiek przedstawicielem związków zawodowych. Wdowa po zmarłym pracowniku Beata Dziamska poinformowała w czwartek o złożeniu zażalenia na decyzję prokuratury o umorzeniu sprawy.

Ja mężowi nie wskrzeszę życia, ale to nie jest pierwszy śmiertelny wypadek w Amazonie, niech w końcu ludzie przestaną tam umierać – mówiła w czwartek Beata Dziamska na konferencji prasowej przed poznańską prokuraturą.

Umorzono śledztwo

Reklama

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak przekazał PAP, że postępowanie ws. śmierci mężczyzny zostało umorzone, ponieważ – jak tłumaczył - śledczy stwierdzili brak popełnienia czynu zabronionego.

Prokurator prowadzący oparł swoją decyzję na całości zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w tym zeznaniach świadków, dokumentacji, monitoringu, a przede wszystkim na opinii biegłych, która wskazała, że pokrzywdzony zmarł śmiercią nagłą, naturalną z przyczyn chorobowych – zaznaczył prok. Wawrzyniak.

Prokurator dodał, że umorzone postępowanie nie wykazało, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się inne osoby, także przez ewentualne zaniechanie działań mających pomóc poszkodowanemu.

Dziamska podkreśliła w czwartek, że w jej opinii prokurator, która prowadziła tę sprawę "nie zrobiła nic, żeby mi pomóc".

Nie przesłuchała żadnego z moich świadków, nie przesłuchano mnie, gdzie byłam z nią w stałym kontakcie; dzwoniłam i prosiłam o to, aby przesłuchano moją stronę, ludzi, którzy chcieli zeznawać, którzy chcieli mówić – odmówiono mi tego - zaznaczyła.

Reklama

Jak dodała, "dla mnie zaskoczeniem jest również to, że 10 dni po śmierci męża otrzymałam wyniki sekcji zwłok, że mój mąż zmarł na zawał serca. Przez dwa miesiące pogodziłam się z tym. Po dwóch miesiącach dzwoni do mnie pani prokurator i mówił, że nie, pani mąż nie zmarł na zawał serca. Przeżywam to na nowo, bo moje pytanie jest takie; to w końcu dlaczego zmarł? Co się działo?".

Tłumaczyła, że jej mąż przed śmiercią wielokrotnie skarżył się kierownictwu na zmęczenie pracą oraz niewystarczającą liczbę pracowników skierowaną do wykonywania jego pracy – także w dzień przed śmiercią zwracał się z tą sprawą do przełożonego. Wdowa mówiła, że na stanowisku, gdzie pracował jej mąż, pracę wykonywało zwykle kilka osób. W okresie poprzedzającym śmierć mężczyzny, wykonywał on tę pracę sam.

Normalnie powinno tam być od 4 do 5 osób. Pracował tam wtedy sam. Widział, że jego koledzy nie dają rady, że słabną, zwalniają się, w trakcie pracy jadą do domu. Dlatego poprosił lidera o to, aby przydzielono więcej osób do pracy, bo nie dają rady. Lider odmówił mu tego, więc na drugi dzień chciał iść zgłosić to głównemu przełożonemu – nie zdążył tego zrobić. Następnego dnia przyszedł do pracy, doszło do kolejnej rozmowy, po której mój mąż zasłabł, osunął się po filarze – mówiła.

Powiem tak, my w Amazon mamy krzesełka poprzywiązywane łańcuchami, bo nie wolno nam siadać. Podstawiono mu krzesełko lidera, pracownicy mu podstawili, i prosili lidera o to, żeby wezwał ratownika medycznego. Trzykrotnie lider odmówił. Nachylił się nad moim mężem widząc, że on nie może oddychać, nie może mówić – nie pozwolił mu zdjąć maseczki, kazał mu wstać i przejść bardzo długi odcinek drogi, gdzie tak naprawdę, mój mąż szedł i umierał – dodała wdowa, która również jest pracownicą Amazon.

Pełnomocnik OZZ Inicjatywa Pracownicza Piotr Krzyżaniak podkreślił w czwartek, że ten związek od wielu lat zarzuca Amazon "narażanie pracowników na utratę zdrowia i życia z powodu niewłaściwie przeprowadzonej oceny ryzyka zawodowego". Jak wskazał, ocena nie uwzględnia pomiaru wydatku energetycznego wykonanego metodą, którą zaleciła w Amazon Państwowa Inspekcja Pracy.

Badanie wydatku energetycznego pokazuje rzeczywiste zmęczenie i wysiłek pracownika wkładany w wykonanie danej czynności i ma kolosalne znaczenie dla zachowania odpowiednich warunków BHP. Metoda stosowana przez Amazon polega jedynie na szacowaniu poziomu wydatku energetycznego, a nie na jego pomiarze, co naraża zdrowie, a nawet życie pracowników – zaznaczył.

Krzyżaniak powiedział na konferencji, że przedstawiciele związku są przekonani, że "śmierć Dariusza Dziamskiego nie była przypadkowa - nie wynikała z przyczyn wyłącznie wewnętrznych. Uważamy, że być może chorował, być może jego problemy zdrowotne zostały wzmocnione przez nadmierny wysiłek, który wiąże się z pracą w Amazon. Prokuratura w tym postępowaniu w ogóle nie wzięła tych okoliczności pod uwagę" – zaznaczył.

Na konferencji prasowej obecna była także Magda Malinowska z OZZ Inicjatywa Pracownicza. Jak wskazała, z pracy w Amazon została zwolniona w związku z przekazaniem mediom informacji dotyczących śmierci Dariusza Dziamskiego.

Od 2018 roku posiadamy dowody w postaci raportów i badań Inspekcji Pracy, i w postaci raportów biegłego sądowego, które mówią, że praca w Amazon jest za ciężka, które nakazują zmianę warunków pracy – przez ten czas Amazon nie zrobił nic, wręcz przeciwnie – raczej podkręcał śrubę pracownikom, raczej cały czas rzucał kłody pod nogi związkom zawodowym, aby nie mogły kontrolować w odpowiedni sposób warunków BHP - mówiła.

Raport PIP

Dodała, że Raport Państwowej Inspekcji Pracy został przez Amazon "zaskarżony w sądzie, zamiast zmienić warunki pracy – i to wszystko tylko i wyłącznie w imię zysków, które czerpią nieliczni, a my w zasadzie na tym cierpimy".

Po śmierci Dariusza Dziamskiego firma wydała oświadczenie. Jak podkreśliła cytowana przez lokalny dziennik "Głos Wielkopolski" Aleksandra Zarychta-Kuzalska, Operations PR Manager Amazon, "jesteśmy wstrząśnięci i zasmuceni stratą naszego kolegi, w tym najtrudniejszym momencie jesteśmy myślami z jego rodziną i przyjaciółmi. W tej chwili naszym priorytetem jest wspieranie ich we wszystkim, czego potrzebują i uprzejmie prosimy o uszanowanie ich prywatności".

Nic nie jest ważniejsze niż bezpieczeństwo naszych pracowników. W naszym centrum logistycznym w Sadach pod Poznaniem mamy profesjonalną, całodobową obsługę paramedyczną i ponad 200 osób przeszkolonych w udzielaniu pierwszej pomocy. Nadal trudno jest nam wszystkim pogodzić się z tym, że straciliśmy naszego kolegę – dodała.

Wskazała także, że zdarzenie miało zostać szczegółowo przeanalizowane, a z uzyskanych wówczas informacji wynikało, że akcja ratunkowa oraz próba przywrócenia przytomności zostały przeprowadzone we właściwy sposób.