"Człowiek z otoczenia byłego prezydenta Lecha Wałęsy zaatakował operatora telewizyjnego. Do zdarzenia doszło na sali sądowej tuż po zakończeniu kolejnej rozprawy Braun przeciw Wałęsie. Pikanterii całej sprawie dodaje sposób, w jaki zareagowali na incydent funkcjonariusze policji sądowej" - czytamy na portalu polityczni.pl.
>>>Zobacz film z sądowej sali i atak na dziennikarza
Jak zareagowali policjanci? Otóż nie zrobili nic. "O ile postępowanie byłego prezydenta można jeszcze jakoś zrozumieć (ale nie pochwalić), o tyle to, co zrobili funkcjonariusze, jest po prostu karygodne. Teraz pozostaje czekać na wyjaśnienia - zarówno ze strony policji, jak i otoczenia Lecha Wałęsy. Może jednak tym razem nie okaże się, że wszyscy Polacy są równi wobec prawa, z tym że niektórzy są równiejsi" - czytamy na portalu pardon.pl., który opisał incydent.
Sprawa Grzegorz Braun kontra Lech Wałęsa to odprysk sporu o to, czy były przywódca "Solidarności" był czy nie był agentem Służby Bezpieczeństwa.
Braun złożył pozew przeciwko Wałęsie, bo ten nazwał go "usłużnym dziennikarzem" i powiedział, że działa "na zamówienie polityczne". Były prezydent pozwał z kolei Brauna i żąda przeprosin za film "Plusy dodatnie, plusy ujemne". Postawiono w nim tezę, że w latach 70. Wałęsa był agentem SB.