Pierwsze do poznańskiego zoo dojechały w czwartek późnym popołudniem karakale. Kolejne zwierzęta, w tym lwy i tygrysy, dotarły po niedługim czasie.
"Zwierzęta muszą odreagować ogromny stres"
Jak tłumaczyła PAP Chodyła, "teraz najważniejsze, żeby zwierzęta odpowiednio rozlokować, muszą odpocząć, w końcu rozprostować kości i muszą zostać porządnie nakarmione. Muszą ten ogromny stres trochę odreagować, przecież konwój był po drodze ostrzelany, były huki, hałasy wojny dookoła, do tego obcy ludzie, trzęsący się samochód - zwierzęta muszą odpocząć po tej całej podróży, to nie była łatwa droga" – zaznaczyła.
Chodyła dodała, że właścicielka zwierząt jest ogromnie wdzięczna i wzruszona pomocą. Mówi nam, że czyta na bieżąco, za pomocą translatora tłumaczy komentarze pod postami w mediach społecznościowych, w których informujemy o tym, co się dzieje, jak przebiegała podróż i jak już wiele wspierających serc jest tu w Polsce, i nie tylko w Polsce, bo oczy całego świata zwrócone są na Ukrainę i historia tych zwierząt też już zatacza coraz szersze kręgi - powiedziała.
Pani Natalia jest ogromnie tym wszystkim wzruszona, trudno jej było oddać swoje ukochane zwierzęta, ale dla ich bezpieczeństwa było to konieczne – dodała.
Chodyła wskazała, że właścicielka azylu nie mogła wyjechać razem ze zwierzętami, ponieważ w jej azylu pozostały jeszcze inne zwierzęta - nie mogła ich opuścić. Mówi nam jednak, że w tej całej trudnej sytuacji, odczuwa jednak ulgę, że przynajmniej te zwierzęta, które wyjechały doPoznania, zostały uratowane – podkreśliła.
Dyrektorka poznańskiego ogrodu Ewa Zgrabczyńska powiedziała w czwartek mediom, że "podróż była ekstremalnie trudna" i za cud można uznawać to, że zwierzęta dotarły w Polski całe i żywe.
Mówimy tu o 6 lwach, 6 tygrysach, dwóch karakalach, wreszcie o likaonie, czyli afrykańskim dzikim psie – to są zwierzęta wymagające tak naprawdę dobrych warunków utrzymania i to są zwierzęta mięsożerne. Z takimi, na terenie Ukrainy walczącej teraz z najeźdźcą, jest największy problem, ponieważ znalezienie pokarmu, mięsa dla drapieżnych stanowi już ogromne wyzwanie, kiedy tych pokarmów nie ma w sklepach – powiedziała.
Dodała, że "te zwierzęta dla nas - to, że udało się je stamtąd wyrwać, że udało im się przeżyć - są symbolem wolnej Ukrainy. My jesteśmy pod ogromnym wrażeniem postawy naszych ukraińskich sąsiadów, w tym pani Natalii. Na pewno jest to symbol ogromnej miłości, solidarności, empatii" – powiedziała.
Wskazała, że transport zwierząt "to była walka z czasem, walka z wojną, z tym, co tam się dzieje i z własnym stresem, bo był on ogromny".
Zrelacjonowała jedno z dramatycznych zdarzeń. Sytuacja, w której samochód ze zwierzętami został otoczony przez rosyjskie czołgi, były 80 metrów przed nim, za – linia obrony, samoobrony Kijowa i Natalia, która pojechała do tego samochodu, weszła do niego i powiedziała, że zginie z własnymi zwierzętami – to była niesamowicie wzruszająca chwila. Ja próbowałam, namawiałam ją, żeby jednak ratowała swoje życie (…) usłyszałam, że nie zrobi tego nigdy, że jeżeli będzie trzeba, to zginie ze swoimi zwierzętami– powiedziała.
Po przybyciu do Poznania zwierzęta przez pewien czas będą musiały pozostać w izolacji, ze względu na procedury prawne. Najprawdopodobniej w poznańskim zoo będą mogły pozostać młode tygrysy. Na pozostałe zwierzęta czekać będą miejsca w azylach w Europie Zachodniej.