Jak podała PAP w poniedziałek Prokurator Rejonowa w Mrągowie Bogusława Pidsudko-Kaliszuk, ze wstępnych ustaleń wynika, że łodzią motorową podróżowało 7 osób: 4 osoby dorosłe i trójka dzieci. W pewnym momencie łódź się przechyliła i podczas przechyłu uczestnicy wpadli do wody. Łódka wywróciła się do góry dnem i zaczęła tonąć. W kabinie łodzi została uwięziona 8-letnia dziewczyna. W akcji poszukiwawczej, po kilku godzinach płetwonurkom udało się do niej dotrzeć, po wybiciu szyby wydobyli dziecko. Dziewczynka nie żyła. Jak ustalili śledczy łodzią sterował 41-letni mężczyzna, który nie posiadał stosownych uprawnień.
Uczestnicy pływali bez kapoków
Jak podała prokurator, wszystko wskazuje na to, że uczestnicy wyprawy nie mieli na sobie kapoków. Właściciel łodzi podał, że łódka byłą wyposażona w kamizelki ratunkowe. Łódź wciąż spoczywa na dnie jeziora. Prawdopodobnie w tym tygodniu zostanie podjęta próba jej wydobycia. Prokuratura prowadzi czynności zmierzające do ustalenia, jaka była przyczyna tragicznego zdarzenia i kto ponosi winę"- wskazała prokurator Pidsudko-Kaliszuk.
Do tragicznego zdarzenia doszło w sobotę przed godz. 14 na jeziorze Tałty. Akcja poszukiwawcza na Tałtach była bardzo trudna, ponieważ miejscami głębokość akwenu sięga 45 metrów. (PAP)
autor: Agnieszka Libudzka