Jako punkt odniesienia proponujemy amerykańskich Republikanów, partię do PiS najbardziej podobną. Równie silnie zideologizowaną, która zmaga się z podobnym problemem - została odsunięta przez formację, której atutem okazał się brak ideowej wyrazistości.

Reklama

Układ numeru jest zarazem metodologią. Zaczynamy od rozmów z ekspertami od Partii Republikańskiej, Amerykanami Heilbrunnem i Salamem. Potem następują dwie analizy porównawcze PiS i Republikanów. O teksty poprosiliśmy dwóch autorów znających dobrze i amerykańskie, i polskie realia. Pierwszym jest Amerykanin David Ost, częsty gość nad Wisłą, biegle mówiący po polsku. Na politycznej mapie Ameryki jest on pryncypialnym lewicowcem, bardzo niechętnym Republikanom, na polskiej natomiast mapie jest kimś w rodzaju Ryszarda Bugaja, lewicowcem, który nie lubi PO i SLD, bo widzi w nich neoliberalną ortodoksję, z życzliwością natomiast spogląda na hasła socjalne PiS. Drugim autorem, którego poprosiliśmy o analizę, jest Ivan Krastev, Bułgar, czołowy dziś znawca polityki w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

Zacznijmy od sytuacji amerykańskiej prawicy. W Partii Republikańskiej toczy się burzliwa dyskusja, w której nie chodzi tylko o przegraną w ostatnich wyborach. Wszyscy już zrozumieli, że to dopiero początek, że lewica Obamy stale powiększa swoją przewagę. Dyskusja dotyczy tego, jak ten trend powstrzymać. Frakcja pryncypialna proponuje powrót do ideowej wyrazistości, okopanie się na pozycjach twardej obrony tradycyjnych wartości. Ta diagnoza wyrasta z przekonania, że McCain przegrał, bo był za mało pryncypialny. Druga frakcja postrzega fundamentalizm jako drogę donikąd, z Obamą można wygrać tylko jego bronią, trzeba więc zawalczyć o centrum, załagodzić wojnę kulturową, upragmatycznić linię. Republikanie muszą - wedle tej diagnozy - stać się bardziej progresywni. Zmienić linię nawet w takich pryncypiach, jak prawa gejów czy globalne ocieplenie. Pytani przez nas amerykańscy eksperci mówią, że racja jest po stronie drugiego obozu. Amerykańska prawica, aby odzyskać zdolność do wygrywania wyborów, musi pożeglować w stronę centrum. Jednak ze względu na znaczenie środowisk radykalnych zwycięstwo musi być kompromisem akceptowalnym dla frakcji pryncypialnej. Innymi słowy, Republikanie nie mogą zgubić po drodze fanatyków, ale ci nie mogą już dłużej kształtować politycznej linii.

W polskim PiS z oczywistych powodów dyskusja się nie toczy. Jednak linia sporu na prawicy amerykańskiej przebiega tak, jak rok temu przebiegała linia konfliktu między Kaczyńskim i Dornem, Ujazdowskim i Zalewskim. Oni też mówili: nie pozbywajmy się radykałów, ale przestańmy ustawiać całość polityki pod nich. Kaczyński frakcji się pozbył, linię polityczną zaostrzył, ale problem pozostał. PiS jako partia skupiona na dawnym elektoracie LPR nigdy z PO nie wygra. Jak to komentują nasi autorzy? Zdaniem Osta Kaczyński wszedł do politycznej gry w sytuacji słabszej niż Republikanie, nie mając ich atutów. Republikanie odgrzali wojny kulturowe i poszli na wojnę z lewicową inteligencją, ale mieli poparcie dużego biznesu. Kaczyński natomiast poszedł na wojnę zarówno z elitami wiedzy, jak i z elitami pieniądza. Republikanie mieli swoją bazę społeczną, mają ją także dziś po przegranej, tymczasem PiS, doszedłszy do władzy, swoją bazę zawiodło. Miało wyrównać społeczne kontrasty, nie wyrównało. Miało odebrać majątki nomenklaturze, nie odebrało, a przecież Putin pokazał, że jest to możliwe. To ciekawy moment w rozumowaniu Osta: w Polsce dotąd zestawiano Kaczyńskiego z Putinem, aby wykazać demoniczność szefa PiS. Ost używa tego zestawienia, aby pokazać nieudolność Kaczyńskiego.

Reklama

Oprócz nieudolności jest też swoisty tragizm. Kaczyński jest rozpięty między radykalną i pustą zarazem ideologią wartości a prawdziwym interesem formacji, jakim jest wykorzystanie kryzysu, aby zacząć obsługiwać realne interesy społeczne. W Ameryce, twierdzi Ost, społeczeństwo jest bardziej pragmatyczne, natomiast elektorat polskiej prawicy może się okazać niereformowalny. Kaczyński nie będzie go mógł opuścić, nie będzie też mógł go zmienić. Jest jego zakładnikiem.

Ivan Krastev idzie w inną stronę. Upadku ideologicznej prawicy w Ameryce i w Polsce nie upatruje w anachroniczności ich zasad, kłopot jest natury psychologicznej. Radykalna prawica przegrywa na poziomie zachowań, które Krastev nazywa "paranoicznym stylem uprawiania polityki". Prawice polska i amerykańska nie przegrały z lewicą, ale same ze sobą, okazały się nieakceptowalne dla społeczeństwa nie z powodów ideowych, ale ponieważ nie spełniły elementarnych wymogów normalności.

Jeśli potraktować słowa Krasteva jako radę, PiS powinno przesuwać się ku centrum po to, by leczyć skołataną wyobraźnię swoich liderów. Centrowość jest im potrzebna jako autoterapia, której zresztą nie przeprowadzą, bo ich problem ze światem się pogłębia. Krastev ma ciekawe obserwacje na temat dzisiejszego stanu ducha Republikanów i PiS. Otóż obie formacje stały się defetystyczne, nie wierzą w sukces, a świat opisują jako mającą za chwilę nadejść apokalipsę. To sprzyja biernemu oczekiwaniu na koniec.

Ostatnim elementem bloku o PiS jest tekst Rafała Matyi. Dla niego PiS nie jest już realnym graczem na prawicy. A ciekawym problemem jest to, jaka prawica na gruzach PiS powstanie.