We wtorek, w 79. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, na skwerze im. Tadeusza Kahla w Warszawie odbyła się organizowana przez PGE Polską Grupę Energetyczną uroczystość "Energetycy w Powstaniu Warszawskim".
1 sierpnia to szczególna data w polskiej historii. Data ważna, także dla teraźniejszości i przyszłości. Bez Powstania Warszawskiego nie byłoby niepodległej Polski. To było powstanie tragiczne, straszne, heroiczne i nieuniknione. Ono po prostu musiało wybuchnąć, bo taka jest polskość i z tego powstania też my wszyscy tutaj jesteśmy - mówił minister kultury.
"Bardzo ważny epizod"
Zaznaczył, że walka pracowników warszawskiej Elektrowni na Powiślu i reduta, jaką to miejsce się stało, to bardzo ważny epizod Powstania.
Bo to wydarzenie, ta reduta warszawskiej Elektrowni, pokazuje w skrócie, w pewnej mikroskali to, do czego tamto pokolenie było zdolne, czym było Powstanie Warszawskie. To było połączenie etosu pozytywistycznego z etosem romantycznym. Tutaj załoga Elektrowni była do powstania przygotowana przez wieloletnią konspirację. Tutaj byli ludzie szkoleni do tego, żeby podjąć czyn w momencie próby, oddział "Cubryny" - ponad 60 ludzi przygotowanych do tego, żeby walczyć. A później, gdy nadszedł ten czas próby, gotowi na heroizm, bo to wymagało heroizmu, zgody na to, że trzeba poświęcić własne życie dla ojczyzny - mówił szef resortu kultury.
Przypomniał, że 20 ludzi zginęło już w trakcie zdobywania elektrowni, a ci, którzy zostali, "przez ponad miesiąc utrzymywali prąd, pracę elektrowni, żeby służyć powstaniu". - Wielki czyn pracy organicznej – przygotowania, profesjonalizmu w połączeniu z heroizmem. Tamto pokolenie potrafiło to łączyć. I tego my także potrzebujemy współcześnie. Dlatego tak ważne są dla nas te obchody, rocznice i pamięć. Dlatego z tej pamięci jesteśmy - powiedział Gliński.
Podziękował pracownikom PGE za pamięć o powstaniu, bo "to jest piękna tradycja, która łączy w najlepszym wyrazie profesjonalizm, oddanie grupy zawodowej pewnej misji z tym, co jest powinnością wobec ojczyzny i naszej wspólnoty".
Katarzyna Krzykowska