W rozmowie z "Super Expressem" minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński był pytany o to, czy startując w nadchodzących wyborach do Sejmu z pierwszego miejsca w Warszawie z list Prawa i Sprawiedliwości ma ambicje pokonania szefa PO Donalda Tuska, który także startuje z Warszawy.

Reklama

Mam ambicję uzyskać jak najlepszy wynik dla Polski. Bo zajmuję się polityką po to, aby realizować dobro publiczne. To są moje jedyne ambicje. Największą satysfakcję człowiek ma wtedy, gdy zrobi coś dobrego dla innych. Ja mam honor pracować dla Polski i robić rzeczy dobre dla naszego kraju - powiedział Gliński.

Jak mówił, listy były "optymalizowane". Prezes Jarosław Kaczyński z powodów racjonalnych kandyduje z okręgu, gdzie może wywalczyć dodatkowy mandat (z Kielc - PAP). W związku z tym zwrócił się do mnie, żebym podjął się tej misji w Warszawie. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z realiów, z tego, jak w stolicy wygląda sytuacja polityczna. Jednak podejmowałem już duże wyzwania polityczne. Nie boję się wyzwań. Wchodząc do polityki, człowiek powinien być odważny. Powinien umieć podejmować wyzwania ponad miarę dotychczasowych standardów - powiedział Gliński.

Zaznaczył, że "nie obawia się w polityce niczego". Przyszliśmy realizować rzeczy ważne dla Polski, bardzo ambitne, i to nas broni. Jestem warszawiakiem od urodzenia, od pokoleń, i boleję bardzo nad tym, że moi niektórzy warszawscy przyjaciele głosują razem z esbekami, którzy nas niszczyli, gdy byliśmy razem w opozycji. I głosują przeciw polskiej racji stanu. Przeciw własnym ideałom sprzed lat - wskazał.

Reklama

Gliński o Bąkiewiczu

Gliński był pytany także o Roberta Bąkiewicza, były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, który jest kandydatem na radomskiej liście PiS.

Robert Bąkiewicz od pewnego czasu organizuje bardzo racjonalne działania. Nie widzę w tym antysemityzmu. Gdyby tak było, na pewno nie byłby na naszych listach. Z kolei media wstrzemięźliwie informują o tym, że np. pomaga uchodźcom, angażuje się w inne sprawy społeczne. My nie dzielimy ludzi na tych, którzy mogą działać i nie mogą, za pomocą przemocy symbolicznej i arbitralno-politycznych wykluczeń - wskazał Gliński.