Barierki przed Sejmem pojawiają się i znikają. Tym razem ich obecność spowodowana była manifestacją Prawa i Sprawiedliwości, zorganizowaną pod nazwą "Protest Wolnych Polaków".

Na barierki zwrócił uwagę między innymi były minister edukacji, Dariusz Piontkowski. W swoim wpisie zamieszczonym na portalu X (dawniej Twitter) odniósł się do słów marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który zapowiedział likwidację barierek. "Czyżby marszałek Hołownia zmienił zdanie? Już nie jest otwarty na spotkanie ze wszystkimi?" - czytamy w poście.

Przedstawiciele Sejmu zapewniali jednak, że barierki pojawiły się na prośbę policji. Po zakończonym proteście miały zniknąć. Tak też się stało i w piątek rano rozpoczął się demontaż ogrodzenia.

Reklama

Szymon Hołownia: Myśmy nie chcieli, żeby te barierki stanęły

Reklama

W rozmowie z Agatą Adamek w programie "1 na 1" na antenie TVN24 marszałek Sejmu przyznał, że barierki będą stawianie wtedy, kiedy będzie taka potrzeba. - Barierki wróciły na 24 godziny, bo taka była umowa z policją. Policja przyszła i poprosiła o to, bo myśmy nie chcieli, żeby stanęły te barierki. Miała jeden argument: zdrowie i życie funkcjonariuszy i protestujących. Jeżeli przychodzi kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a kordon byłby tylko ludzki i ktoś kogoś by popchnął (...), to ktoś mógłby się przewrócić, o coś uderzyć, ktoś mógłby zostać popchnięty, myśmy tego nie chcieli - podkreślił marszałek Hołownia.

- Barierki zniknęły, one nie będą przez osiem lat, jak były, odgradzały ludzi. Kiedy będzie potrzeba, będą stawać i zaraz będą zabierane - mówił Szymon Hołownia.

- Podchodzimy do sprawy odpowiedzialnie. Sejm jest od tego, żeby toczyły się tam ostre dyskusje, jasne, ale w ramach, na które się umówiliśmy, a nie sytuacje, w których Sejm będzie blokowany, bo ktoś potrzebuje zrobić jakiś polityczny teatr. Do tego nie dopuścimy - powiedział marszałek Sejmu.