Dalej we wpisie zamieszczonym przez Dzikie Karpaty na Facebooku dodano, że "jeśli nawet tak nie jest, to takie nęcisko narusza szereg norm prawnych, w tym sanitarno-epidemiologicznych" - czytamy.
"O tym drastycznym znalezisku powiadomiliśmy Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (który powziął już pierwsze kroki), Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Rzeszowie, Państwową Inspekcję Sanitarną, na miejsce wezwaliśmy też policję" - podkreślono w poście opatrzonym zdjęciami. A te robią wrażenie - na leśnym, zimowym tle bardzo wyraźnie widać szczątki sarny i łani. Czerwień krwi mocno kontrastuje bowiem z bielą śniegu.
Zwierzęce zwłoki odkryto na terenie Nadleśnictwa Bircza (Podkarpackie). To właśnie ta jednostka odpowiada za gospodarkę łowiecką w tym obszarze. Dzikie Karpaty w swoich mediach społecznościowych odnosząc się do nęciska pytają, "czemu nadleśnictwo toleruje coś takiego na swoim terenie? Przecież to nielegalne".
O to, czy nęcenie w taki sposób jest legalne, moralne i bezpieczne dla lasu i zwierząt zapytaliśmy przedstawicieli środowisk proekologicznych.
Co z tym nęceniem?
Samo nęcenie zwierząt - czyli wysypywanie pod ambonami jedzenia przez myśliwych jest od lat krytykowane przez aktywistów i miłośników przyrody. I nie we wszystkich przypadkach jest dozwolone, co daje pole do naruszeń.
Ustawa "Prawo łowieckie" w ogóle nie wspomina o takim zjawisku jak nęcenie, mówi tylko o dokarmianiu zwierząt. Pojęcie "nęciska" wprowadza rozporządzenie Ministra Środowiska "w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz", zwane potocznie "regulaminem polowań". Zgodnie z tą definicją nęcisko to "miejsce wabienia zwierzyny, gdzie wykłada się przynętę". Przepis nie określa jakiego rodzaju "zwierzyna" może być tak wabiona, tak więc nie ma wprost wyrażonego zakazu "nęcenia", wabienia, saren i jeleni.
- W praktyce pod ambonami zwykle leżą pryzmy marchwi, buraków czy kukurydzy, a czasami są tam wręcz zasadzone specjalne poletka rzepy albo topinambura - wskazał Krzysztof Wychowałek z koalicji Niech Żyją!. Dodał, że nieprecyzyjne definicje sprawiają, że myśliwi zawsze mogą mówić, że nie jest to wcale nęcisko, albo że przecież rosnąca rzepa nie jest "wyłożoną przynętą" - Niektóre koła łowieckie wyrzucają nawet spleśniałe czy zepsute warzywa i owoce, nawet egzotyczne. Przed polowaniami "dewizowymi", czyli takimi dla komercyjnych turystów, przed samymi ambonami wykłada się siano lub sianokiszonkę. Ale przecież zawsze można powiedzieć, że nie jest to "punkt stałego dokarmiania", albo że polowanie będzie na dziki - podkreślił działacz.
Nieetyczne, bulwersujące, noszące znamiona kłusownictwa
Działacze koalicji Niech Żyją! ocenili znalezisko Dzikich Karpat jednogłośnie: wieszanie zwłok na drzewie stwarza zagrożenie epidemiologiczne, ale także jest niezgodne z prawem oraz “bulwersujące”.
- Przywiązywanie ciał zwierząt do drzewa w lesie jest wysoce nieetyczne - podkreśliła Izabela Kadłucka, prezeska fundacji Niech Żyją!. - Nie wiemy, w jaki sposób zostały zabite te zwierzęta. Nie wiemy też, kto i w jakim celu zawiesił je na drzewie. Powinna to wyjaśnić miejscowa jednostka Policji i Straż Leśna. Zgodnie z art. 162 kodeksu wykroczeń nie wolno wolno wyrzucać padliny do lasu: podlega to karze ograniczenia wolności lub grzywny. Takie pozostawienie martwych zwierząt staje się źródłem patogenów, wirusów i pasożytów, co w czasach szerzących się epidemii w świecie zwierząt, jak ASF, ptasia grypa i choroba neurodegeneracyjna, tak zwane "jelenie zombie", jest dużym zagrożeniem dla zwierząt - mówiła naszej redakcji prezeska koalicji.
Z kolei Tomasz Zdrojewski z tej samej fundacji podkreślił, że podejrzenia budzi fakt, że martwe zwierzęta zostały umieszczone w tak bliskiej odległości od ambony myśliwskiej. - Takie praktyki mogą wskazywać na próby kłusownictwa, nęcenia drapieżników, w tym gatunków chronionych, jak wilki. Wskazuje na to sposób i wysokość zawieszenia padliny. W takiej sytuacji trzeba także rozważyć złożenie zawiadomienia o podejrzeniu próby popełnienia przestępstwa, czyli właśnie kłusownictwa. Zgodnie z szacunkami naukowców między innymi z Instytutu Biologii Ssaków PAN i Stowarzyszenia dla Natury "Wilk", rocznie może być w Polsce zabijanych nielegalnie nawet 150 wilków - przekazał działacz.
Nadleśnictwo: Dołożymy wszelkich starań…
W komunikacie zamieszczonym przez nadleśniczego Zbigniewa Kopczaka na stronie jednostki możemy przeczytać, że "opublikowana przez IDK [Inicjatywę Dzikie Karpaty - red.] informacja jednoznacznie sugeruje, jakoby Nadleśnictwo Bircza i Nadleśnictwo Krasiczyn, zarządzające gruntami Skarbu Państwa, dopuszczały się łamania prawa poprzez akceptację zachowań niezgodnych z prawem, etyką leśną oraz łowiecką i moralnie karygodnych. (...)
Nadleśnictwo Bircza nie jest odpowiedzialne za haniebny proceder, jaki stwierdzono na terenie OHZ [Ośrodka Hodowli Zwierzyny przy Polskim Związku Łowieckim - red.]. Oświadczam też, iż nadleśnictwo nie akceptuje takich zachowań, stanowczo je potępia i dołoży wszelkich starań, aby podobne nadużycia nie miały miejsca w przyszłości” - czytamy w stanowisku jednostki.
"Nigdy też Nadleśniczy Nadleśnictwa Bircza nie wydawał i nie zamierza wydawać przyzwolenia na takie działania, jak sugerują autorzy publikacji IDK [Inicjatywy Dzikie Karpaty - red.]. Zapewniam także, iż Nadleśnictwo Bircza, z dochowaniem należytej staranności, zaangażuje się we współpracę z organami ścigania w celu ujęcia sprawcy opisanych działań. Wyrażam szczerą nadzieję, iż sprawca zostanie ujęty i ukarany adekwatnie do popełnionych czynów i zgodnie z przepisami prawa polskiego w tym zakresie" - podkreślono w oświadczeniu.
GDOŚ krytycznie o sposobie nęcenia widocznym na materiale IDK
O swoje stanowisko w tej sprawie poprosiliśmy również Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.
- Cieszymy się, że odpowiednie służby zostały powiadomione o tym zdarzeniu. Z doświadczeń wiemy, że tego typu nęcenie zwierząt powoduje negatywne zmiany behawioralne u drapieżników takich jak wilk. W związku z tym zwrócimy się do zarządcy terenu z prośbą o podjęcie działań celem ograniczenia lub wyeliminowania tego zjawiska - przekazał Jakub Troszyński, rzecznik prasowy GDOŚ.