W nocy 10 lipca 2021 r. w Borowcach Jacek Jaworek zastrzelił swojego brata, bratową oraz 17-letniego bratanka. Przeżył jedynie 13-letni wówczas syn małżeństwa, który ukrył się, a następnie uciekł z rodzinnego domu, w którym doszło do potrójnego zabójstwa. Po zbrodni ślad po Jaworku zaginął. Mimo blokad dróg i szeroko zakrojonych poszukiwań z użyciem śmigłowców, dronów oraz psów tropiących, mężczyzny nie udało się zatrzymać. Śledczy podejrzewają, że mógł ukrywać się poza granicami Polski. Został wpisany na listę najbardziej poszukiwanych przestępców w UE.
Zwłoki Jacka Jaworka z raną postrzałową głowy znaleziono 19 lipca 2024 r. w Dąbrowie Zielonej obok boiska sportowego, koło kilometra od cmentarza, na którym pochowano ofiary zbrodni. Obok zwłok zabezpieczono broń palną. Według śledczych Jaworek popełnił samobójstwo.
Rodzina ofiar Jaworka przerywa milczenie
Rodzina ofiar Jaworka - siostry jego bratowej oraz jej mąż rozmawiali z dziennikarzami programu "Uwaga" w TVN.Wiem, że kiedyś Jacek Jaworek - red oglądał w domu film, w którym ktoś się zastrzelił. Powiedział wówczas, że jakby on coś takiego zrobił, to tak, że nikt go nigdy nie znajdzie - wspomniał pan Ireneusz, szwagier zamordowanej Justyny Jaworek. A jego rodzina czułaby wówczas jego oddech- dodał pani Iwona, żona Ireneusza i siostra zamordowanej Justyny Jaworek. Małżeństwo miało te słowa usłyszeć od córki Jacka Jaworka. Ona bała się go najbardziej. Pisała do Justyny: "Uciekajcie, bo on was zabije" - mówiła siostra zabitej.
"Myśleliśmy, że najbliższa rodzina została sprawdzona"
Sąd Rejonowy w Częstochowie aresztował na trzy miesiące 74-latkę podejrzaną o pomoc w ukrywaniu się Jackowi Jaworkowi. Śledczy potwierdzili, że to ciotka Jaworka. Została zatrzymana i usłyszała zarzut utrudniania postępowania karnego. Grozi jej do pięciu lat więzienia.
Po odkryciu zwłok dni później aresztowano 74-letnią krewną Jacka Jaworka. Z prasy się dowiedziałam, że jedyna ciocia, którą znamy ze spotkań na cmentarzu, że to ona go ukrywała. Ciocia, która zawsze przychodziła na grób, która zawsze rozmawiała z synem ofiar, który ocalał, to było to szokujące - mówi pani Iwona. Myśleliśmy, że w okolicy wszystko jest sprawdzone. Że nie miał prawa nikt mu pomagać - dodaje pan Ireneusz.
Myśleliśmy, że najbliższa rodzina została sprawdzona. Bo jak to? Ciocia, chrzestna, mieszkanka Dąbrowy? Czemu nikt tam nie zajrzał? Zadałam takie pytanie prokuraturze, oficjalnie. Zapytałam, czy któraś z tych cioć była przesłuchana. I wiem, że nie – mówi pani Iwona.