Paulina K., była pasażerką samochodu prowadzonego przez Łukasza Ż. Kobieta poniosła poważne obrażenia w wypadku, do którego doszło na Trasie Łazienkowskiej. Właśnie wybudziła się ze śpiączki. Czy będzie mogła zostać przesłuchana?

Jak podaje Wirtualna Polska Paulina K., która była pasażerką auta prowadzonego przez Łukasza Ż. została wybudzona ze śpiączki. Śledczy chcieli ją przesłuchać, ale lekarze stwierdzili, że nie jest to możliwe.

Przesłuchanie Pauliny K. Lekarze jasno stawiają sprawę

Reklama

Jak mówi w rozmowie z portalem Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie powodem jest zarówno stan, jak i obrażenia, których doznała Paulina K. - Jeszcze przez dłuższy czas nie będzie szans na jej przesłuchanie - wyjaśnia.

Podkreślił przy tym, że "zeznania byłyby jedynie uzupełnieniem materiału dowodowego, a nie przełomem w sprawie". Okazuje się, że śledczy mają ustalone większość faktów dot. tragicznego wypadku do jakiego doszło na Trasie Łazienkowskiej. Dokładny przebieg wydarzeń jest znany, dlatego jej zeznania nie są już kluczowe dla tej sprawy. Prokuratura ma bardzo dużo dowodów. Weryfikuje je -wyjaśnia Skiba.

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Łukasz Ż. uciekł do Niemiec

Przypomnijmy, że Paulina K. w stanie krytycznym trafiła do szpitala MSWiA w Warszawie. Długo nie odzyskiwała przytomności. Lekarze wprowadzili ją w stan śpiączki farmakologicznej. Kobieta była pasażerką auta prowadzonego przez Łukasza Ż.

Do wypadku z ich udziałem doszło na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie z soboty na niedzielę (14 na 15 września). 26-latek kierował volkswagenem i uderzył w jadący przed nim osobowy ford. Autem podróżowała czteroosobowa rodzina. Ojciec zginął na miejscu, dwójka dzieci i żona zostali poważnie ranni. Z Łukaszem Ż. podróżowało trzech mężczyzn, którzy byli pod wpływem alkoholu oraz Paulina K. Po wypadku, do którego doszło jak ustalił portal BRD24, "mieli oni zostawić na ulicy konającą współpasażerkę". Mieli też kręcić się na poboczu i udawać, że nie jechali tym autem.

Łukasz Ż. uciekł do Niemiec, dopiero kilka dni po zdarzeniu zgłosił się na komisariat w miejscowości Lubeka. Aresztowano go. Śledczy złożyli wniosek o jego ekstradycję do Polski. Okazuje się, że mężczyzna był już karany. Od 2019 roku nie stosował się do sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Ma na swoim koncie 11-miesięczną karę pozbawienia wolności.