Eksperci w rozmowie z "Wirtualną Polską" wskazują, że przyczyną rozprzestrzeniania się choroby jest prawdopodobnie napływ zakażonych zwierząt z Ukrainy, gdzie z powodu działań wojennych nie prowadzone są szczepienia przeciwko wściekliźnie. Sytuacja jest na tyle poważna, że wojewoda wydał specjalne rozporządzenie, precyzujące liczbę lisów do odstrzału w poszczególnych powiatach.
Lisy – główie nosiciele śmiertelnej choroby
Lisy od lat są głównymi nosicielami wścieklizny w Polsce. Choroba ta jest śmiertelna zarówno dla zwierząt, jak i dla ludzi. Objawy pojawiają się późno, a po ich wystąpieniu nie ma już szans na ratunek.
Zagrożenie wścieklizną jest na tyle duże, że obserwuje się zachowania wcześniej niespotykane u lisów. Zwierzęta te zazwyczaj boją się ludzi, jednak w przypadku wścieklizny stają się agresywne i mogą atakować. Przykładem takiego zdarzenia, które przypomina "WP", było zaatakowanie mężczyzny spacerującego z psem.
Szczepienia i odstrzał – jedyne rozwiązanie?
Wobec braku innych skutecznych metod walki z wścieklizną, władze zdecydowały się na połączenie dwóch działań: masowego odstrzału lisów oraz obowiązkowych szczepień kotów. Chociaż takie rozwiązanie budzi kontrowersje, eksperci podkreślają w rozmowie z "WP", że jest to jedyny sposób, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się śmiertelnej choroby.