Wczoraj o godz. 3:46 polskiego czasu elektroniczny system odpraw pasażerskich Lufthansy odmówił posłuszeństwa na 200 lotniskach na całym świecie, od Frankfurtu przez Pekin aż do Nowego Yorku. Problem polega na tym, że z tego systemu korzystają także inne linie lotnicze, także polski LOT, szwajcarski Swissair czy brytyjski BMI.

Reklama

Przyczyną awarii była standardowa aktualizacja systemu, którą firma przeprowadza raz w roku. Tym razem proces się nie udał. Dlatego obsługa kilkuset lotnisk nie mogła sprawnie odprawiać pasażerów. "Awarię systemu spowodował błąd techniczny przy rutynowym aktualizowaniu naszych baz danych" - powiedział Thomas Jachnow, rzecznik prasowy Lufthansy.

Jakie były efekty tej awarii? "Mieliśmy ponaddwugodzinne opóźnienie, na londyńskim lotnisku Heathrow panował chaos. Zdenerwowani byli nie tylko pasażerowie, ale też obsługa terminalu - pracownicy musieli ręcznie wypisywać im bilety" - opowiada nam Małgorzata Bieńczycka, architekt z Warszawy, która pokazała nam ręcznie wypisany bilet lotniczy.

Z kolei w Zurychu zachowanie obsługi lotniska przypominało czasy PRL. "Obsługa lotniska ustawiała podróżnych w kolejki. Pierwszeństwo mieli pasażerowie najbardziej opóźnionych lotów" - opowiada Ania, studentka z Poznania, która miała w Zurychu międzylądowanie. Wracała do Polski z wakacji w USA.

Reklama

Podobnie sytuacja wyglądała rankiem na warszawskim Okęciu. Na tablicy informacyjnej trudno było się dopatrzeć rejsu, który odlatywałby o czasie. "Najgorsza sytuacja była pomiędzy godziną 6 a 8 rano, a to właśnie wtedy mamy największą liczbę pasażerów" - powiedział nam Jakub Mielniczuk, rzecznik lotniska. Z opóźnieniem odleciało wtedy kilkanaście samolotów. "Opóźnienia sięgały nawet 90 minut, wszystko bowiem trzeba było robić ręcznie" - wtóruje mu Andrzej Kozłowski, rzecznik linii lotniczych PLL LOT. Obaj zapewniali nas, że ich firmy robią wszystko, aby przywrócić normalny tryb pracy lotniska.

Zapomnieli jednak o usterce poinformować oczekujących na swoich bliskich. "Od dwóch godzin nie mam kontaktu ze swoją żoną, która leci z Paryża" - powiedział nam zdenerwowany mężczyzna, który od nas dowiedział się o awarii systemu grubo po 15. Z zapewnień zarówno Lufthansy, jak i Jakuba Mielniczuka, wynika, że sytuacja na lotniskach dziś powinna wrócić do normy. Najwięcej pracy będą miały terminale we Frankfurcie i Monachium, gdzie ustawiły się najdłuższe kolejki pasażerów.

Eksperci niemieckiej linii lotniczej już liczą straty, jakie przyniosła kilkugodzinna awaria systemu. Każdego dnia z dwustu lotnisk na całym świecie startuje albo ląduje około 2 tys. samolotów Lufthansy.

To nie pierwsza awaria tego typu. W 2004 r. Lufthansa w związku z usterką systemu odpraw musiała odwołać aż 60 swoich lotów na terenie Europy. Wtedy uciążliwości odczuło ponad 6 tys. pasażerów. Na tamtą awarię natychmiast zareagowała giełda. Notowania Lufthansy spadły o 1,8 proc.