"Będziemy sprzeciwiać się każdemu projektowi, który pod pozorem pomocy NFZ, wprowadza nowy para-podatek" - mówi Andrzej Maciążek, wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. To reakcja na zapowiedź minister zdrowia Ewy Kopacz, która na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" ujawniła, że rozważa, by "leczenie ofiar wypadków drogowych było opłacane bezpośrednio z polis ubezpieczeniowych sprawców wypadków".

Reklama

Jak zaznaczyła jednak, "nie poprzez zryczałtowane opłaty" (jak w przypadku tak zwanego podatku Religi, który między innymi Kopacz zniosła), ale system szybkiej identyfikacji sprawców.

Jednak według Izby, to faktycznie oznacza powrót do podatku Religi, tyle że pod inną nazwą. Przypomnijmy - podatek ten wprowadzony przez nieżyjącego już byłego ministra zdrowia Zbigniewa Religę, pod koniec 2007 roku. Firmy odprowadzały do Narodowego Funduszu Zdrowia 12 procent ze sprzedanych polis OC, ale ze względu na konkurencję między nimi, koszt polis OC wzrósł średnio tylko o 5 procent. Tak ściągnięte pieniądze - 800 milionów złotych - wcale jednak nie trafiło na leczenie ofiar wypadków, tylko do wspólnego worka w NFZ.

Podatek Religi został zniesiony od stycznia tego roku.

Maciążek obawia się, że rozwiązania proponowane przez minister Kopacz będą równie nieprzemyślane, a nawet szkodliwe.

Dlaczego? Według PIU taki przepis byłby niekonstytucyjny - za leczenie płacilibyśmy bowiem dwa razy. Raz w postaci obowiązkowej składki zdrowotnej, drugi raz - jako kierowcy.

"W Polsce każdy płacący co miesiąc składkę na publiczne ubezpieczenie zdrowotne, ma prawo do powszechnego dostępu do publicznej służby zdrowia. Tezy wygłaszane przez ministerstwo zdrowia to nic innego, jak próba wprowadzenia kolejnego para podatku, poprzez zmuszanie do płacenia dwa razy za to samo" - mówi Maciążek i dodaje, że tego nie ma w żadnym kraju unijnym.