Jak pisze "Gazeta Finansowa" w zapowiedzi zamieszczonej na swej stronie internetowej, chodzi o artykuł autorstwa Mariusza Gierszewskiego "Nazywał je ladies. Zarzuty o mobbing w Narodowym Centrum Kultury". Autor miał w nim opisać dramat pracownic Narodowego Centrum Kultury, rzekomo poddawanych mobbingowi. Tekst jest niedostępny na stronie serwisu naTemat.pl.

Reklama

Wedle gazety, artykuł został opublikowany, a potem usunięty. Wkrótce później - jak czytamy w "Gazecie Finansowej" - Narodowe Centrum Kultury wynajęło za 61,5 tys. zł firmę, do której należy portal NaTemat.pl Tomasza Lisa do przeprowadzenia dwóch debat. Tomasz Machała został ich prowadzącym. Poza tym z trójką autorów portalu NCK miało podpisać umowy na łączną sumę 60 tys. zł, przewidujące pisanie tekstów - tu cytat - przedstawiających instytucję w pozytywnym świetle.

Na zarzuty "GF" odpowiedział redaktor naczelny naTemat.pl. - W Narodowym Centrum Kultury nie stwierdzono przypadków mobbingu - czytamy w oświadczeniu zamieszczonym w sieci przez Tomasza Machałę. Naczelny portalu dodaje, że to, co opublikowała "GF", nadaje się na pozew prawny.

- naTemat nie mogło ukrywać czegoś, czego nie było. Owszem, panie A C-P oraz MG (nazwiska znane redakcji) zarzucały mobbing w NCK. Powiadomiły prokuraturę, ta nie znalazła dowodów i umorzyła sprawę. Panie, z tego co jest nam wiadomo, nie wniosły do sądu żadnego pozwu przeciwko NCK. NCK tymczasem pozwało obie panie o pomówienie. Proces trwa - wyjaśnia Machała.

Poza tym naczelny portalu podkreśla, że tekst nie został usunięty, a "zawieszony" do czasu zakończenia procesu. Podkreśla również, że kontrola redakcyjna wykryła w tekście Gierszewskiego kilka błędów. Zaprzecza jednocześnie, by naTemat zawarł z NCK jakąkolwiek umowę na pisanie tekstów o wydźwięku pozytywnym dla tej instytucji.

Reklama

Autor artykułu w Gazecie Finansowej to były bloger naTemat, którego rok temu zdecydowaliśmy się usunąć z grona blogerów ponieważ jego teksty nie spełniały jakościowych standardów, liczącej ponad 700 osób blogosfery naTemat. Artykuł pana Jakubowskiego wygląda więc na motywowany personalnie, możemy przypuszczać zresztą że nie tylko wobec nas. Wystarczy przyjrzeć się bliżej twitterowemu kontu pana Jakubowskiego - pisze Machała.

Dodaje, że sprawa ewentualnego procesu wytoczonego "GF" nie jest przesądzona, ponieważ - jak dodaje - spółka ją wydająca może nie mieć środków na ewentualną wypłatę odszkodowania.

Sam autor artykułu, komentując sprawę dla dziennik.pl, przyznał, że o zdjęciu artykułu dowiedział się już po odejściu z naTemat. - Nie był to powód, dla którego opuściłem to miejsce pracy. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że dowiedziałem się o zdjęciu materiału już po fakcie i to nie od redaktora Machały. Nikt z portalu nie kontaktował się ze mną w tej sprawie. Kiedy odchodziłem z naTemat, redakcja nie miała zastrzeżeń do mojego artykułu. Był on dobrze udokumentowany i napisany po przeprowadzeniu wielu rozmów - powiedział nam Mariusz Gierszewski.