dziennik.pl: Co się teraz dzieje w Stanach Zjednoczonych?

Grzegorz Kostrzewa-Zorbas*: Nic istotnego się nie zmieniło, nie dzieje się nic nowego. W Stanach Zjednoczonych rasizm, konflikty rasowe są największym problemem społeczeństwa i polityki wewnętrznej od wieków i prawdopodobnie długo pozostaną. I to mimo że te same Stany Zjednoczone - zarówno społeczeństwo, jak i państwo - wkładają bardzo dużo wysiłku, chyba więcej niż w jakimkolwiek innym kraju, aby ten problem przezwyciężyć. Ale on jest przezwyciężony tylko częściowo, a w dużej części trwa niezmiennie.

Reklama

Ten problem wybucha przy okazji głośnych procesów, takich jak ten w sprawie śmierci Trayvona Martina.

Nie, procesy nie są najważniejsze, są najbardziej telewizyjne - tylko to je wyróżnia. Ten problem się rozgrywa codziennie, w dzień i w nocy, na całym terytorium, w milionach domów, w tysiącach miejscowości, wśród ponad 300 milionów mieszkańców. Nie skupia się w procesach sądowych, rozprawach, zdarzeniach kryminalnych, w pozwach cywilnych czy innych. To jest problem, który towarzyszy wszystkim Amerykanom zawsze.

Reklama

Mówi Pan, że problem tnie skupia się w procesach. Ale chyba właśnie przy ich okazji wychodzi poza granice Stanów Zjednoczonych.

Albo gdy są procesy, albo gdy są rozruchy, a czasem gdy są kampanie wyborcze. Jeśli chodzi o moc przebijania się do zagranicznej opinii publicznej procesy nie mają samodzielnego pierwszego miejsca.

A gdyby odwrócić sytuację i czarny ochroniarz ochotnik zastrzelił białego nastolatka i został uniewinniony? Jaka wtedy byłaby społeczna reakcja?

Reklama

Częściowo byłaby podobna. Duża część Amerykanów przypuszczałaby albo wierzyłaby, że wyrok jest niesprawiedliwy, że sędziowie się kierowali uprzedzeniami rasowymi, a nie obiektywną oceną faktów.

I tak samo byłoby, gdyby - zachowując sytuację, która miała miejsce - zmienić sam wyrok. Innymi słowy, gdyby George Zimmerman został skazany.

Byłoby podobnie, nie tak samo. Byłoby mniej dramatyzmu. To nie biali są historycznie dyskryminowaną mniejszością, zatem podejrzenie o rasizm, wiara w to, że to rasizm kierował sędziami, nie byłaby taka mocna i taka nośna. Podkreślam: nie byłoby identycznie, byłoby podobnie.

Biorąc pod uwagę, że w niektórych miastach protesty cały czas trwają, a komentarze nie milkną, czy jesteśmy w stanie przewidzieć, jak się ta sprawa zakończy?

Nie, nie możemy przewidzieć w szczególności tego, czy władza federalna, a konkretnie prokurator generalny Stanów Zjednoczonych oskarży Zimmermana lub władze miejskie albo stanowe o łamanie praw obywatelskich ofiary, zawartych w ustawach federalnych. To jest obecnie rozważane w Waszyngtonie. Nie możemy powiedzieć, jak długo i jak intensywnie będą trwać demonstracje pokojowe i rozruchy, których de facto było niewiele. Zdecydowanie przeważały demonstracje pokojowe, choć bardzo głośne i widoczne.

A czy osoba czarnoskórego prezydenta, który po wyroku apelował o spokój, ma znaczenie w tej sytuacji?

Ma trochę znaczenia. Czarny prezydent ma większą siłę perswazji wobec afroamerykańskich mieszkańców Stanów Zjednoczonych, ale nie ma nad nimi wszechwładzy. Warto też zauważyć, że jego wybór nie rozwiązał ostatecznie problemów uprzedzeń i konfliktów rasowych w Stanach Zjednoczonych. Dla części Amerykanów, zwłaszcza najbardziej konserwatywnych, to była prowokacja, która ich zradykalizowała i zmobilizowała do tym większego zaangażowania przeciw rzeczywistemu równouprawnieniu zarówno Murzynów, jak i innych mniejszości etnicznych i religijnych.

* Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, politolog i amerykanista, wykłada na Uczelnia Vistula, publikuje w tygodniku "Sieci".