Barbara Sowa: Jak pan teraz chce ratować twarz Ciechana?
Marek Jakubiak*: Ciechan na wizerunku nie stracił, więc nie mam obaw. To sztucznie rozpętana i niesmaczna afera.
To pana wpis był niesmaczny.
Oczywiście ta afera została sprowokowana przeze mnie i mój emocjonalny wpis na Facebooku. Ale po pierwsze napisałem go wieczorem i po kilku godzinach - gdy emocje opadły - skasowałem, bo uznałem, że jest niegrzeczny. Po drugie wpis dotyczył adopcji dzieci przez pary homoseksualne, a nie poparcia, jakiego pan Michalczewski udzielił osobom o odmiennej orientacji. Po trzecie aferę rozpętał artykuł, którego tytuł i zajawka miały się nijak do meritum wywiadu. Skupiał się na nieistniejącym wpisie, a nie na tym, co powiedziałem.
Będzie pan teraz zwalał winę na media?
To miał być wywiad na temat mojej pasji - historii. Zadzwonił do mnie dziennikarz z taką propozycją. Był miły, uprzejmy, zdobył moje zaufanie. Nawet po wywiadzie przy autoryzacji zapytałem go, czy nie będzie “siary”. Odparł, że to ciekawa rozmowa i nie muszę się obawiać. Ale gdy zobaczyłem, co opublikował, załamałem ręce.
Zatrudniłby pan homoseksualistę?
Nie wiem, nigdy by mi do głowy nie przyszło pytać o takie sprawy. Kto z kim śpi, jaki tryb życia prowadzi - to nie moja sprawa. Napisałem do Darka, jak facet do faceta, bo chodziło o dzieci, które nie mają nic do powiedzenia. Widzę tu ryzyko i trzeba dzieci przed tym obronić, bo one same nie mogą tego zrobić. Sam jestem ojcem trójki i wiem, że do bycia rodzicem trzeba mieć predyspozycje. Nie mam natomiast nic do homoseksualistów. Nie jestem homofobem, ani wrogiem homoseksualizmu, bo jak można być wrogiem czegoś, co jest tak naturalne jak drzewa czy trawa?
Boi się pan bojkotu “Ciechana”?
Jakbym się miał bać, to nie brałbym się za biznes. Dziś biznes to pierwsza linia frontu i tylko odważni ludzie mogą się tym zajmować. Czy będzie to miało wpływ na sprzedaż? Nie wiem. Wiem za to, że moja skrzynka, Facebook i telefon zatkany jest listami poparcia, o które przecież nie prosiłem. Dziękuję im, staram się czytać. Nie lękajcie się, Ciechan jest i będzie, tak jak homoseksualizm. Trochę się tylko martwię, bo przeze mnie dzieli się Polska.
Polska jest od dawna podzielona, a pan popierając publicznie narodowców ustawił się po jednej ze stron.
Poszedłem na spotkanie narodowców, bo odbywało się obok mojego domu, w Ciechanowie. Chciałem się dowiedzieć u źródła, czy rzeczywiście podpalono budkę pod ambasadą i co się stało w czasie Marszu Niepodległości.
Nie mam poglądów ani lewicowych ani prawicowych, jestem pośrodku. Wartości, takie jak rodzina czy Polska są dla mnie najważniejsze. Z Ruchem Narodowym mamy wiele cech wspólnych, ale to nie jest tak, że wszystkie aspekty ich działalności mi odpowiadają. Podoba mi się, że ktoś się za ojczyzną ujmuje. Wielki szacunek dla Artura Zawiszy czy Krzysztofa Bosaka, że chce im się szarpać. Mogliby się zachować jak wszyscy inni, działać wedle zasady ciszej jedziesz, dalej zajdziesz.
Politycy muszą mieć twardą skórę i stawać na linii frontu, ale większość biznesmenów unika politycznych deklaracji.
Jakim byłbym ojcem i szefem, gdybym nie miał swojego zdania?
Jak pokazuje życie, wystarczy się z tym nie obnosić publicznie.
To po co to zdanie mieć? Poza tym przecież nie stanąłem na środku Placu Bankowego tylko napisałem na Facebooku do swoich znajomych. Ja niczego nie ukrywam, mówię jaki jestem. I myślę, że właśnie dzięki tej cesze udało mi sięu siedem lat temy przebić z Ciechanem.
*Marek Jakubiak jest właścicielem kilku regionalnych browarów, w tym Ciechana.