GRZEGORZ SCHETYNA:

To wszystko, czego dowiedzieliśmy się dzisiaj, to jest element wojny z Lechem Wałęsą, wojny z polską historią, prowadzonej przez PiS i przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego od lat. To symboliczny dzień - oświadczył Grzegorz Schetyna na konferencji prasowej w Sejmie.

Reklama

Lider PO przypomniał, że Jarosław Kaczyński i Lech Kaczyński swego czasu byli blisko Lecha Wałęsy. - Pamiętam jak bracia Kaczyńscy promowali i proponowali Lecha Wałęsę, nominowali go tak naprawdę w wyścigu prezydenckim w 1990 roku. Później pamiętam jak te drogi się rozeszły i pamiętam tę wojnę między środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego i Lecha Wałęsy - mówił Schetyna.

PAP / Jan Morek

Jego zdaniem, "PiS wydaje wyrok na Lecha Wałęsę, na polską historię".

Reklama

IPN realizuje politykę PiS, politykę partyjną, politykę niszczenia autorytetów, mówię to z pełną odpowiedzialnością. To jest polityczne zamówienie, to realizacja politycznego zamówienia. Ci wszyscy, którzy to dzisiaj robią, ale też ci, których wolę i polityczne zlecenie realizują, odpowiedzą za to prawnie i politycznie - oświadczył szef PO.

RYSZARD PETRU:

Petru powiedział m.in. że prezes PiS Jarosław Kaczyński doskonale znał przeszłość Wałęsy, gdy na początku lat 90-tych zostawał szefem jego prezydenckiej kancelarii. - Jemu wtedy to nie przeszkadzało - stwierdził Ryszard Petru. - Większość z nas miała to szczęście, że nie musiała żyć w tamtych czasach i nie musiała zderzać się z ubecją - mówił.

Jak dodał, w tamtych czasach wiele osób było przymuszanych do podpisania czegoś, czego później żałowali. - Trzeba oceniać całość - podkreślił szef Nowoczesnej. - Najmniej ryzykowali ci, którzy siedzieli w domach, albo spali do południa - ironizował. - Trzeba pamiętać o tym jakie Lech Wałęsa miał zasługi dla Polski. Pamiętajmy Lecha Wałęsę jako tego, który przeskoczył płot i pomógł nam obalić komunizm - powiedział Petru.

STANISŁAW KARCZEWSKI:

Sam głosowałem na Lecha Wałęsę, byłem jego wyborcą; w tej chwili, gdyby pan prezydent Lech Wałęsa by startował, to na pewno bym nie głosował na niego. Zawiódł mnie - mógł do tej współpracy przyznać się wcześniej, powiedzieć wszystkim obywatelom, jak było" - powiedział Stanisław Karczewski, pytany o to, jak odbiera nowe informacje w tej sprawie.

Najważniejsza w naszym życiu publicznym jest prawda, dochodzenie do prawdy i mówienie prawdy. Żałuję, że Lech Wałęsa mówi nieprawdę - dodał marszałek Senatu.

PAP / Ireneusz Sobieszczuk
Reklama

Pytany, czy jego zdaniem współpraca z SB mogła mieć wpływ na kształt prezydentury Wałęsy, Karczewski ocenił, że "na pewno nie była obojętna".

STANISŁAW TYSZKA:

Stanisław Tyszka mówił w Poznaniu, że informacje te "niewiele zmieniają" w kwestii powszechnej wiedzy o przeszłości byłego prezydenta. - Dla tych, którzy czytali książki historyczne było od dłuższego czasu jasne, że były niegodne epizody w życiu Lecha Wałęsy. Ubolewam nad tą sytuacją, ponieważ Lech Wałęsa mógł ją wielokrotnie zamknąć, przyznając się do tego, co robił w latach 70. - zaznaczył wicemarszałek Sejmu.

Jego zdaniem, postępowanie Lecha Wałęsy po 1989 roku w sprawie własnej przeszłości, przełożyło się na utratę kapitału, jaki Wałęsa zbudował wcześniej. - Myślę, że to dla Polski smutna historia. Osoba, która odegrała istotną rolę historyczną nie potrafiła unieść tego ciężaru i okazała się osobą małą - dodał Tyszka.

W jego ocenie kwestia przeszłości Lecha Wałęsy "to już nie jest jakaś bardzo istotna sprawa dla Polaków".

Wałęsa nie odgrywa żadnej roli w polskiej polityce - i dobrze. To jest kwestia bardziej historyczna - podkreślił.

My, jako Kukiz’15, nie lubimy tego elementu debaty publicznej, który polega na pompowaniu tematów zastępczych. Nie chciałbym, żebyśmy teraz debatowali o Lechu Wałęsie, skoro 2,5 miliona Polaków wyemigrowało z naszego kraju, inni się nad tym zastanawiają. Mamy zapaść w służbie zdrowia, Polacy są drenowani przez własne państwo bardzo skomplikowanymi, wysokimi podatkami. To są dla nas sprawy zasadnicze - oświadczył wicemarszałek.

ANDRZEJ DERA:

Z historii nikt Lecha Wałęsy nie wymaże, bo był legendarnym przywódcą strajku w 1980 roku, założycielem Solidarności. Nikt historii nie zmieni: był, jest i będzie historycznym przywódcą Solidarności w Polsce - powiedział Andrzej Dera. Natomiast - zaznaczył - problemem Lecha Wałęsy jest sam Lech Wałęsa. - Nawet jeżeli się złamał w latach 70., to mógł się przyznać i powiedzieć, że taki incydent miał miejsce. Natomiast on poszedł w zaparte - podkreślił.

PAP / Adam Warawa

W ocenie prezydenckiego ministra strach przed ujawnieniem zawartości teczek paraliżował Wałęsę. - Pamiętam 1992 r. 4 czerwca, całe to zamieszanie w moim odczuciu wynikało z panicznego strachu. Wtedy się moja miłość do Lecha Wałęsy skończyła - powiedział Dera. - Nie ukrywam, że jako młody człowiek byłem zafascynowany mitem, postacią historyczną, człowiekiem. Wałęsa był dla mnie symbolem. Byłem w komitecie wyborczym Lecha Wałęsy, nosiłem plakaty, dałbym sobie ręce odkroić za Wałęsę, ale tylko do 4 czerwca 1992 r. - zaznaczył minister z Kancelarii Prezydenta.

Historii Lecha Wałęsy nikt nie wymaże, nie będzie podważał, udawał, że nie było Solidarności, Lecha Wałęsy. Natomiast jest to postać tragiczna: z jednej strony wielka, z drugiej strony mała. Ocenę zostawmy każdemu obywatelowi - zaznaczył prezydencki minister.