"Władimir Putin dostał w Davos od Donalda Tuska zaproszenie do przyjazdu do Polski późną wiosną. Pracujemy nad tym, aby taki przyjazd był możliwy" - ujawnia naszej gazecie zastępca ambasadora Rosji w Warszawie Dimitrij Polianskij. "Stosunki między naszymi krajami wyraźnie się poprawiają, rozumiemy się coraz lepiej" - dodaje.

Reklama

W tym tygodniu leci do Moskwy wiceszef MSZ Andrzej Kremer, aby wizytę Putina przygotować. W marcu jego śladem poleci do rosyjskiej stolicy minister Radosław Sikorski. Polska chciałaby, aby rosyjski premier złożył w Polsce wizytę oficjalną, w trakcie której spotka się z prezydentem i przedstawicielami parlamentu, złoży wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza i spędzi w naszym kraju przynajmniej dwa dni, wyjeżdżając poza Warszawę. Tak uroczysta formuła najlepiej pokazałaby, że w stosunkach polsko-rosyjskich doszło do wyraźnej poprawy. Polianskij zastrzega jednak, że na razie w Moskwie nie zapadła jeszcze decyzja, czy wizyta Putina w Polsce będzie miała charakter oficjalny, czy też zostanie nadana jej skromniejsza, robocza oprawa.

Obaj premierzy mają natomiast podpisać wiele od dawna negocjowanych porozumień. O żeglugę przez Cieśninę Pilawską oba kraje spierały się od 18 lat. Szykowana umowa ma wprowadzić swobodę ruchu nie tylko dla polskich i rosyjskich, ale także wszystkich obcych statków. To na nowo ożywi port w Elblągu.

Rosjanie zamierzają także zawrzeć z Polską umowę o dostawach 2,5 mld m sześc. gazu rocznie, które do tej pory otrzymywaliśmy za pośrednictwem zarejestrowanej w Szwajcarii spółki RosUkrErnergo. Ale raczej nie są skłonni do budowy drugiej nitki Gazociągu Jamalskiego w zamian za gazociąg pod Bałtykiem, jak by chciał polski rząd. "Polska musiałaby wtedy od nas kupować 10 mld m sześc. gazu rocznie, a tak wiele surowca nie potrzebuje" - zastrzega Polianskij.

Reklama

Wizyta Putina ma być też okazją do zawarcia długo negocjowanej umowy o małym ruchu granicznym z obwodem kaliningradzkim. Na tej podstawie Polacy mieszkający w pasie kilkudziesięciu kilometrów od rosyjskiej granicy mogliby na zasadzie wzajemności jeździć bez wiz do rosyjskiej enklawy. Kremlowi na tym zależy, bo izolowany w środku Unii region ma coraz większe kłopoty gospodarcze.

Gestem w kierunku Moskwy ma być włączenie Rosji do niektórych projektów "Partnerstwa Wschodniego", wylansowanej przez Polskę unijnej inicjatywy, która do tej pory miała doprowadzić do zacieśnienia współpracy z Brukselą jedynie Ukrainy, Mołdawii, Armenii, Gruzji, Azerbejdżanu i Białorusi. Obaj premierzy spróbują też podjąć niektóre najtrudniejsze problemy dotyczące historii, jak wspólna ocena mordu w Katyniu. Tuż przed wizytą Putina spotka się komisja zajmująca się tą sprawą, której współprzewodniczy były szef naszej dyplomacji Adam Rotfeld.

Ostatni raz Putin przyjechał z wizytą do Warszawy siedem lat temu, w styczniu 2002 roku. Wtedy rządził SLD. Potem rosyjski przywódca zjawił się w Polsce tylko na parę godzin, aby wziąć udział w 60. rocznicy wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu koncentracyjnego w Auschwitz w styczniu 2005 roku. Ale czasu na spotkanie z polskimi władzami już nie znalazł.

Dlaczego Rosjanie zdecydowali się na odwilż w stosunkach z Warszawą? Zdaniem polskich źródeł dyplomatycznych, Kreml doszedł do wniosku, że izolowanie naszego kraju nie jest w jego interesie, bo Polska ma zbyt duże wpływy w Unii. Rosjanie doceniają także "wstrzemięźliwą" postawę Warszawy w czasie kryzysu gazowego między Moskwą a Kijowem.