"Jak widać, rozpoznawalność szefa klubu PiS z miesiąca na miesiąc maleje. Jak tak dalej pójdzie, to najpóźniej za rok Mariusz Błaszczak zupełnie zaniknie!" - martwi się europoseł.

Reklama

"On jest tak cenny, jak panda wielka, zajączek szczeciniasty, nieświszczuk meksykański, chomik syryjski, uchatka grzywiasta - nie zgadzajmy się na jego zniknięcie!
Zróbmy coś! Cokolwiek! Niech ma jakiś znak rozpoznawalny, niech nosi papugę na ramieniu, niech włoży pióropusz, niech przeklina lub niech się jąka, ale - na Zeusa - niech przestanie zanikać" - pisze Migalski.

Ale to dopiero początek. Europoseł jeszcze bardziej "rozkręca się" w dalszej części wpisu na blogu.

"Na ulicach ludzie Go potrącają. Na początku traktował to, jako atak polityczny na siebie, ale potem się okazało, że oni Go po prostu nie zauważają i dlatego na niego wpadają. Podobnie w internecie - strony, na których powinien być, witają komunikatem: <not found> lub <error>." - kpi Migalski.

Reklama

Na szczęście, on sam twierdzi, że Mariusza Błaszczaka dostrzega. "Zwłaszcza od czasu, gdy po decyzji prezesa o usunięcia mnie z obozu PiS, był najbardziej zajadłym i fanatycznym wynajdywaczem różnych epitetów pod moim adresem" - czytamy na blogu europosła.

Migalski ma nadzieję, że Błaszczak wybaczy mu ten złośliwy wpis i nawet za niego podziękuje. "No bo czym innym, jak nie ratowaniem go przez całkowitym zniknięciem, jest niniejszy wpis? Czy Mariusz to doceni? A jeśli tak, to czy ktoś się o tym dowie?" - zastanawia się europoseł.