"Gazeta Wyborcza" podała, że część polityków PiS sądzi, iż po klęsce w wyborach samorządowych Jarosław Kaczyński ustąpi miejsca młodszym, a o władzę w partii powalczą Zbigniew Ziobro z Joanną Kluzik-Rostkowską. Sama potencjalna rywalka Ziobry w wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "Wprost" mówi, że stanęłaby do takiej konfrontacji.

Reklama

"Moją intencją nie jest atakowanie Jarosława Kaczyńskiego. Jestem członkiem PiS i jestem zainteresowana tym, żeby moje ugrupowanie uprawiało taką politykę, mówiło takim językiem, żebyśmy byli partią zdolną do wygrywania wyborów" - powiedziała Kluzik-Rostkowska.

Błaszczak w oświadczeniu przekazanym PAP napisał, że "fabrykowane przez media pogłoski o ustąpieniu prezesa PiS z funkcji są kolejną próbą osłabienia pozycji partii". W jego ocenie jest to typowa gra wyborcza.

"Nieprzychylne PiS media używają do tej rozgrywki wypowiedzi Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która nie powinna uzurpować sobie prawa do bycia miarodajnym źródłem informacji o PiS. Bowiem jej pozycja w partii jest marginalna" - podkreślił szef klubu PiS.

Według niego spekulacje mediów są zupełnie nieuprawnione, bo mandat Kaczyńskiego, jako szefa PiS, upływa w 2014 roku. "Obecnie, gdy politycy są promowani marketingowo jak produkty, sama tylko popularność medialna nie może być powodem bycia istotną stroną w dyskusji o kształcie partii" - zauważył polityk.

"Wykorzystywanie popularności do publicznego atakowania prezesa PiS jest ze wszech miar naganne. Jest to działalność na szkodę partii" - czytamy w oświadczeniu Błaszczaka.

Kluzik-Rostkowska nie zgadza się ze sformułowanymi pod jej adresem zarzutami. Jak powiedziała PAP, jest zdziwiona oświadczeniem Błaszczaka. Podkreśliła, że jej wywiad dla tygodnika "Wprost" był jedynie kontynuacją debaty o PiS, którą rozpoczął Ziobro, a kontynuował europoseł Jacek Kurski.

Reklama



"Mariusz Błaszczak dzisiaj mówi, że moja pozycja w PiS jest marginalna. Chciałam przypomnieć, że kilka miesięcy temu byłam szefową kampanii prezydenckiej. Później dostałam dwie bardzo poważne propozycje od PiS - jedna to było wiceprezesowanie partii, a druga to była kwestia prezydentury Warszawy" - przypomniała posłanka.

Jak podkreśliła, nie zmieniała ani siebie, ani sposobu komunikowania się, wiec - jej zdaniem - zasadne staje się pytanie, dlaczego w tak znaczny sposób zmieniła się jej pozycja w partii.

"Nie rozumiem dlaczego mi się przypisuje intencje osłabiania partii czy też rozsiewania jakichś plotek na temat rezygnacji Jarosława Kaczyńskiego. To jest jakieś nieporozumienie" - oceniła.

Przypomniała, że w wywiadzie dla "Wprost" powiedziała jedynie tyle, że jeśli w przyszłych wyborach na szefa PiS wystartuje Ziobro, to ona też to zrobi. Jak tłumaczy, zrobiłaby to po to, żeby prowadzić merytoryczny spór, jak uprawiać politykę, żeby być skuteczną twardą opozycją, "by Donald Tusk miał z kim przegrać następne wybory".