"O ile w przypadku tych pierwszych jest to zrozumiałe (wszak to fajny i wdzięczny temat), o tyle reakcja niektórych kolegów z PiS okazała się histeryczna. Oskarżono Kluzikową o działanie na rzecz PO, o chęć zaszkodzenia partii w wyborach, o nielojalność. Zbigniew Ziobro mówił to zresztą wtedy, gdy Rostkowska była…na spotkaniu wyborczym na jakiejś zabite wsi, gdzie pomagała w kampanii" - pisze europoseł.
"Wcześniej nazwano jej pozycję w partii <marginalną>. Powiedziano to do byłej pani minister rządu PiS, do szefowej sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego, do osoby, której prezes proponował wiceprezesurę i start w wyborach na prezydenta miasta stołecznego. Pominę już fakt, kto to powiedział, ale jeśli taka osoba, jak Rostkowska, jest <marginalna>, to jak mają się czuć przeciętni posłowie i senatorowie? Jak margines czy może jeszcze gorzej? Jak śmieci?" - pyta Migalski.
Według niego, to jeszcze raz świadczy o tym, że PiS staje się partią Zbigniewa Ziobry. "Jedyną przewiną Rostkowskiej jest to, że publicznie zapowiedziała, że ma zamiar w nieokreślonej przeszłości powalczyć z nim w demokratycznych wyborach o przywództwo w partii" - twierdzi europoseł.
"Jeśli dziś nastąpił taki atak na nią, to oznacza, że naprawdę mają rację ci, którzy widzą w PiS formację nie radzącą sobie z wewnętrzną demokracją. Przecież Kluzik skorzystała tylko z prawa, z którego wcześniej korzystał sam Ziobro do dyskutowania o przyszłości partii. i nie posunęła się tak dlatego, jak przed tygodniem Jacek Kurski, najbliższy współpracownik wiceprezesa PiS, który w wywiadzie dla Tomasza Machały powiedział wprost – ta partia już nigdy nie zwycięży, chyba że spotka nas katastrofa" - dodaje Migalski.
Według niego, jeśli za wywiad spotkałyby Joannę Kluzik-Rostkowską jakieś konsekwencje, to będzie oznaczać, że nie jest to już partia Kaczyńskiego, ale Ziobry.
"Bowiem eliminowany będzie potencjalny przeciwnik tego pierwszego, a nie tego drugiego. Jeśli w najbliższym czasie Joanna poślizgnie się na skórce od banana, lub spadnie na nią przysłowiowa dachówka, to oznaczać to będzie, że Kaczyński nie chce już wygrywać i że odpowiada mu formuła PiS jako rozdętego i lekko napompowanego LPR, że oddał faktycznie władzę w partii <ziobrakom>" - uważa europoseł.
Konsekwencją takiego stanu rzeczy, będzie zdaniem Migalskiego, porażka najpierw w wyborach samorządowych, a później parlamentarnych.