"Był jedynie młotkiem w rękach prawdziwego kowala, był tylko użytecznym narzędziem w procesie, którego nie rozumiał, był zaledwie małpą w cyrku, choć łudził się, że jest tego cyrku dyrektorem. Żałosny koniec żałosnej kariery" - pisze na swym blogu Migalski. Eurodeputowany przywołuje bowiem rankingi poparcia partii politycznych. Z sondażu na sondaż Palikot liczy się coraz mniej - zaczynał od 4 proc, by teraz dostać poparcie zaledwie procenta wyborców. Nic dziwnego, że okazał się "wielkim nic".
Ta porażka jest zdumiewająca - twierdzi socjolog. Do czasu odejścia z PO, Palikot był "pompowany bez przerwy przez media, nie wychodzący ze studia tvn24, nie mający żadnych zahamowań przed używaniem najbardziej podłych metod przebicia się do świadomości społecznej". Okazał się jednak "wielkim nic" Teraz, prognozuje Migalski, czeka go "powolna polityczna agonia".
Europoseł twierdzi, że Palikot będzie jeszcze organizował happeningi, ale niczego nie osiągnie. Dlaczego? "Głównym powodem postępującego zaniku chamusia z Lublina jest to, że przestał być politykiem PO" - wyjaśnia Migalski. Jak twierdzi deputowany do PE, Palikot był użyteczny, póki atakował PiS. Gdy uderzył w PO i SLD to "od tego momentu przestał być hołubiony przez media i stracił wiele na swej atrakcyjności". Przestały go lansować media i komentatorzy. "już tylko kilka zagubionych politycznie i intelektualnie celebrytów i zacietrzewionych w swoich fobiach profesorek ciepło się o nim wypowiada" - dodaje Migalski.