W niedzielne popołudnie Kutz przyjechał do Pszczyny i przed stoiskiem RAŚ, gdzie odbywało się prareferendum, odpowiadał na pytania dziennikarzy. Pytany o powód swej obecności przy tym projekcie Ruchu wskazał, że każdemu wolno się udzielać w legalnie istniejących, postępowych organizacjach. "Bo mi się tak podoba, ponieważ jestem stąd (...) i nie ma powodu, bym udawał kogo innego" - mówił. Jego zdaniem RAŚ to "bardzo ważne stowarzyszenie" - ponieważ chce integrować tak ludzi, którzy "z dzieciństwa ma poczucie tożsamości śląskiej", ale i tych, "którzy po wojnie tutaj osiedli i też czują się Ślązakami".
Kutz ocenił przy tym, że w kontekście wysuwanej przez Ruch idei śląskiej autonomii szermuje się pojęciem "autonomia", jako czymś niebezpiecznym, co czemuś zagraża. "To jest idiotyzm odziedziczony po komunistach" - uznał reżyser wskazując, że autonomią jest, a przynajmniej powinna być, każda gmina. "Gmina niestety w ramach tej bardzo poważnej, może jednej z najważniejszych po wojnie reformy, została ogołocona z atrybutów prawdziwej władzy demokratycznej" - wskazał Kutz. Ocenił, że odnośnie obecnego ustroju gminnego jest jeszcze wiele do zrobienia, "by stał się naprawdę demokratyczny". Kutz wskazał, że sprawa ta - bynajmniej nie lokalna - jest jednym z postulatów RAŚ. "Na Śląsku z powodu odmienności historii itd. to jest najbardziej uświadomione, zwłaszcza że Śląsk ma swoją historię, miał swoją autonomię. (...) Ślązacy mają prawo myśleć trochę inaczej, zwłaszcza że problemy na Śląsku są zupełnie inne niż w innych częściach kraju" - zastrzegł.
Nawiązał do trwającej w bytomskiej dzielnicy Karb akcji wykwaterowywania całych budynków zniszczonych przez szkody górnicze spowodowane przez fedrującą pod nimi i planującą dalsze wydobycie - zgodnie z prawem - kopalnię. "Pawlak powiedział, że tamten węgiel jest o wiele ważniejszy dla gospodarki polskiej (...) niż to, co jest na górze" - mówił Kutz. "To jest dziki kapitalizm, rabunkowa gospodarka. () To jest coś niewyobrażalnego, że w środku Europy mamy normalny kolonializm - jak się tu traktuje człowieka?" - pytał. "Ludzie się organizują, żeby się sprzeciwić takim faktom, i po to, żeby to przejąć wszystko w swoje ręce i urządzać swój świat tak, jak im to jest potrzebne. Ślązakom nie jest potrzebny wyzysk, żeby się miasta zapadały. W tym sensie to, co RAŚ robi, jest tak ważne, dlatego że tu jest o co walczyć na Śląsku i nie wolno się temu biernie przyglądać" - wyjaśnił Kutz.
Reżyser wskazał też, że należy czerpać przykłady z państw, gdzie samorządy lokalne nie są upartyjnione. Jak mówił, Ślązacy mają prawo "wypychać to straszne partyjniactwo" w miejscu, gdzie żyją i gdzie - wobec ilości problemów - autonomia ma sens. Pytany o pomysł RAŚ na prareferenda, jak w niedzielę w Pszczynie, czy na początku lipca w Imielinie i Bieruniu uznał, że trzeba próbować wszystkich sposobów komunikowania się ze społeczeństwem. "Wydaje mi się, że na Śląsku jest tyle problemów i jest takie zbełtanie w tym upolitycznieniu, że miałoby sens, by tę społeczność lokalną, śląską, zapytać w kilku sprawach, co sądzi co powinno na Śląsku się zdarzyć i ku czemu zmierzać" - wskazał.
Skrytykował również brak edukacji regionalnej w programach nauczania. Jak mówił, trzeba w związku z tym zmierzać do zmiany ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. "Do tej pory nie ma woli, by Ślązaków uznać za grupę etniczną i to jest zastanawiające, to jest bardzo niedemokratyczne i z tego bierze się bardzo wiele nieprzyjemnych zjawisk i reakcji. Będą też powstawały takie stowarzyszenia jak RAŚ, które nie chcą zgodzić się z drugorzędnością obywateli, którzy są stąd" - uznał Kutz.
Pytany czy nie obawia się, że RAŚ przekształci się w partię polityczną, zaznaczył, że wolno mu. "Palikot też się przekształca ze stowarzyszenia w partię, to wolno obywatelom. Nie ma nic w tym złego. Przy tym, co mamy w polityce, co jest okropne, każdy ruch inny, oddolny, jest na wagę złota" - ocenił poseł.(