Kamiński, za którego szefowania w CBA powstała spora część prezentowanych w "Gazecie Wyborczej" i "Super Expressie" zdjęć, przyznaje, że niektóre z nich są przykładem braku profesjonalizmu. - Były dwa zdjęcia, które rzeczywiście mogą bulwersować i mnie też bulwersują. Mówię o dwóch zdjęciach, które pokazują moment tuż przed operacją kontrolowanego wręczenia łapówki, gdzie Tomasz Kaczmarek liczy pieniądze. Takie zdjęcie nie powinno było zostać zrobione - stwierdził wiceprezes PiS.
Tłumaczył, że sam pytał Tomasza Kaczmarka o okoliczności wykonania tych zdjęć. - On mówi, że zdjęcie zostało zrobione bez jego wiedzy, a kiedy zorientował się, że ktoś z funkcjonariuszy robi mu to zdjęcie, zaprotestował. Przełożony polecił zniszczyć to zdjęcie. Niestety, ta osoba tego zdjęcia nie zniszczyła i po latach sprzedała je gazecie - stwierdził Kamiński, podkreślając, że top przykre, iż zwierzchnik nie wyegzekwował skutecznie zniszczenia zdjęć.
Jednak nie w zachowaniu Tomasza Kaczmarka, dziś posła PiS, Kamiński widzi problem. Były szef CBA krytykuje media prezentujące zdjęcia "z naruszeniem wszystkich zasad etycznych". - Dlaczego "Gazeta Wyborcza" tak eksponuje te zdjęcia? Jakim prawem? To jest złamanie podstawowych standardów etycznych. Tak nie wolno robić! (...) To naruszanie standardów etycznych, to jest bardzo nieładne - stwierdzał Kamiński w rozmowie z Moniką Olejnik.
Podkreślał, że o ile dwa zdjęcia rzeczcie nie powinny były powstać, o tyle pozostałe pochodzą z dwóch prywatnych spotkań towarzyskich. - W jednym uczestniczyłem pół roku po odwołaniu mnie ze służby, w prywatnym mieszkaniu, gdzie zostałem zaproszony na kolację z okazji odejścia na emeryturę mojego byłego podwładnego. Druga grupa zdjęć to zdjęcia z imienin Tomasza Kaczmarka. To było prywatnego spotkanie towarzyskie - tłumaczył wiceprezes PiS.