Najbardziej prawdopodobny scenariusz zaginięcia malezyjskiego samolotu, zakładający porwanie, rozbudza nadzieje rodzin pasażerów. W Pekinie krewni pasażerów boeinga spotykają się regularnie z przedstawicielami linii Malaysia Airlines. Rozmowom tym towarzyszą nadzieja, niepokój, smutek i gniew. Na razie nadal brak jest konkretnych informacji. Przedstawiciel linii powtarza to, co mówił dzień i dwa dni wcześniej - linie nie będą komentować spekulacji na temat zaginięcia maszyny.
Interesującą teorię przedstawił za to w TVN24 pilot boeingów kapitan Dariusz Sobczyński.
Na Oceanie Indyjskim jest wyspa Nikobar z pasem, na którym mógłby zaginiony boeing wylądować. W rozmowach z pilotami dowiedzieliśmy się, że na pokładzie malezyjskiego samolotu mogło być kilka ton złota. Mógł to być jeden z elementów, dla których samolot został uprowadzony - powiedział kapitan Sobczyński.
Gdyby samolot rzeczywiście został porwany, to musiałaby zrobić osoba, która ma dużą wiedzę o terenie i umiejętności pilotażowe. Musiało nastąpić wyłączenie wszystkich urządzeń identyfikujących. Po zejściu na bardzo niską wysokość taki samolot zniknie zupełnie - wyjaśnił pilot w TVN24.
Według malezyjskiego rządu bardzo prawdopodobne jest, że maszyna jednak została porwana. Choć daje to nadzieję, że pasażerowie żyją, rodzi również pytanie, dlaczego analiza sygnałów satelitarnych zabrała aż tydzień.