Jeszcze na początku debaty, kiedy Adrian Zandberg odpowiadał na pierwsze pytania, na Twitterze pojawiały się wpisy: A kto to? Tuż po debacie jeden z liderów Partii Razem wyrósł na zwycięzcę tego starcia.

Reklama

Adrian Zandberg jest liderem warszawskiej listy Partii Razem i jednocześnie członkiem rady krajowej tego ugrupowania. Z wykształcenia historyk, doktorat poświęcił brytyjskim i niemieckim socjaldemokratom. Z zawodu - wykładowca i... programista. Jak sam pisze o sobie, w przeszłości działał w młodzieżówce Unii Pracy, której przewodniczył. Gdy weszła ona w alians w SLD, odszedł i zaangażował się w działalność stowarzyszenia Młodych Socjalistów. Udzielał się również w ruchu kooperatyw spożywczych i kampanii przeciwko korporacjom wyprowadzającym zyski do rajów podatkowych. Opowiadał się przeciwko wysyłaniu wojsk polskich do Iraku - co też w czasie "Debaty Liderów" podkreślał.

Lewicy parlamentarnej – takiej, która reprezentuje w Sejmie interesy pracownicze, walczy o sprawiedliwszy podział dochodu narodowego, mądrze i niekoniunkturalnie upomina się o świeckość państwa i wolność światopoglądową – od dawna na Wiejskiej nie ma. Jej miejsce zajmuje pozbawiona pomysłu na Polskę i na samą siebie masa upadłościowa po SLD i Unii Wolności - pisał w 2008 roku Adrian Zandberg w "Dzienniku".

Komentując kondycję ówczesnej lewicy, wskazywał na jej oderwanie od rzeczywistości i problemów pracowników. Podkreślał, że majętna mniejszość, korzystająca z prywatnej edukacji czy służby zdrowia, domaga się prywatyzacji publicznych placówek, z których korzysta głównie gorzej sytuowana większość. Cały tekst poniżej:

Reklama

W czasie "Debaty Liderów" Zandberg mówił o likwidacji przywilejów podatkowych, wprowadzeniu stawki progresywnej i objęciu podatkiem CIT korporacji, które działając w Polsce, płacą podatki za granicą. Kładł też nacisk na poprawienie ściągalności podatków, co pomogłoby - jego zdaniem - w zasypaniu dziury budżetowej.

Mówiąc zaś o polityce zagranicznej, podkreślał, że Polska nie powinna odmawiać pomocy uchodźcom, wykazując solidarność z krajami Unii Europejskiej. Ale jednocześnie domagać się takiej samej solidarności ze strony krajów Wspólnoty w przypadku własnych potrzeb.

Zandberg nie chciał wskazywać potencjalnych koalicjantów, wspomniał jednak, że szykowana wielka koalicja przeciwko PiS-owi "źle się skończy". Opowiedział się za rozdziałem Kościoła od państwa oraz za radykalnym uproszczeniem finansowania służby zdrowia, a przeciwko dodatkowym opłatom.

- Jeżeli chcemy mieć w Polsce demokrację na serio, głosujmy na poważne ugrupowania, a nie na mniejsze zło. Inna polityka jest możliwa - w ten sposób zakończył swoje wystąpienie.