Hołdys uważa, że ma "głębokie powody, by przestać uważać obecnie obowiązującą ordynację wyborczą za demokratyczną".
"Przed wyborami powstają jakieś chore listy. Układa je dwóch, a może czterech facetów w skali Polski. Oni decyduję spośród kogo mamy wybierać. Już to nie jest wyborem, nie pozwala wielu ludziom startować. Ktoś z Gdańska startuje nagle w Krakowie, bo go wódz tam wysyła. Inny wybitny człowiek ląduje na dalszym miejscu, tylko dlatego, że nie zgadza się z liderem partii lub nie jest z nim w dobrych relacjach. Geniusza można wyciąć, jeśli zagraża liderowi. Co to wszystko ma wspólnego z demokracją? Nie mam zamiaru brać w takim czymś udziału i nie wezmę udziału w żadnych wyborach aż do końca świata, chyba że zostanie zmieniona ordynacja wyborcza na przyzwoitszą" - mówi w "Fakcie" znany muzyk.
Hołdys nie boi się, że ktoś zarzuci mu antypaństwową postawę.
"Niech sobie zarzuca. I niech sprawdzi kto z nas więcej zrobił i robi dla tego państwa. Dokładnie teraz biorę udział w licznych działaniach, które mają poszerzyć pole demokracji. Organizuję spotkania polityków wszystkich partii z młodzieżą, by się poznali. Zachęcam ludzi, żeby nie głosowali w ciemno, jak już chcą głosować. Niech poznają kandydatów mimo tej chorej ordynacji. Ale nic mi nie przeszkodzi wyrazić dezaprobaty wobec takiej ordynacji i takiemu kształtowaniu demokracji. To obraża moją inteligencję" - mówi Hołdys.
"Fakt" zapytał muzyka o to, co z argumentem, że zostając w domu i tak oddaje głos, tylko na nie na tych, których wolałby widzieć u władzy.
"Istotą wyborów jest wolny wybór, którego sam dokonuję na zasadzie <jak chcę to jem, jak nie chcę to nie jem. A jak chcę jeść, to sam zdecyduję co chcę zjeść>. Wybór nie oznacza, że bezwzględnie muszę jeść. To banalnie proste. Nie muszę iść na wybory, ale mogę, jeśli uznam, że to ma sens. Kiedy będzie kandydowało parę tysięcy kretynów na stanowiska parlamentarne, nikt mnie nie zmusi, żebym zagłosował na jednego z nich, tylko dlatego, że go uznam za mniej groźnego kretyna" - stwierdził Hołdys.
"W każdej partii znajdę ślady fajnego programu, ale nie znajduję nowych wartościowych ludzi na szczytach. Nie mogę zmienić wodzów, którzy są przekleństwem dzisiejszej polityki. Weźmy za przykład Jurka Owsiaka, który stroni od polityki, ale załóżmy, że zechciałby kandydować do Sejmu. Co musiałby zrobić? Wejść w łaski Jarosława Kaczyńskiego lub Donalda Tuska, bo to oni będą go wpisywali na listę, jak Arłukowicza. Sam nie może wystartować, gdyż nie będzie miał pieniędzy na kampanię i nie wolno mu ich zbierać. A te partie mają do dyspozycji 100 milionów jedna i 150 milionów druga. Gdyby już Owsiak wszedł w łaski jednego czy drugiego wodza, to ten wódz zdecyduje, czy da Owsiakowi tysiąc złotych na kampanię czy pół miliona i to z moich pieniędzy podatnika! To chore. Owsiak musiałby pełzać wokół stóp jednego z panów i czyścić im buty, by wkupić się w ich łaski. To poniżające, nikt wartościowy nie zniesie takiego traktowania. A ja twierdzę, że taki Owsiak byłby najlepszym posłem w tym kraju, jeśli nie w historii polskiego parlamentaryzmu. Może dlatego pochwalam go za to, że stroni od bieżącej polityki" - dodał muzyk.