"Uważamy, że podpisana z TVP umowa obowiązuje i telewizja publiczna ma wobec nas zobowiązania finansowe" - mówi DZIENNIKOWI mecenes Józef Birka, członek rady nadzorczej Polsatu, reprezentujący prezesa Solorza-Żaka w tym sporze.

Chodzi o umowę, która miała zostać wynegocjowana pod koniec ubiegłego roku. Szóstego lutego miała zostać potwierdzona przed notariuszem, ale według szefów Polsatu, przedstawiciele TVP nie stawili się na to spotkanie. Poszło, jak zwykle w takich sytuacjach, o pieniądze. TVP dawała za piętnaście z 31 meczów 7,5 mln euro. A stacja Zygmunta Solorza-Żaka, która jest właścicielem praw do Euro (kupiła je od UEFA za 15 mln euro), żądała 10 mln. I taka kwota została wystawiona na fakturze przesłanej TVP.

"Nie zaksięgowaliśmy tej faktury i odesłaliśmy ją z powrotem do Polsatu" - mówi DZIENNIKOWI Piotr Farfał, wiceprezes TVP odpowiedzialny za negocjacje z Polsatem w sprawie Euro 2008. Telewizja bowiem kwestionuje istnienie umowy, która miałaby ją zobowiązywać do zapłacenia tak ogromnej kwoty.

"Zwracam się do szefów Polsatu: panowie, karty na stół. Jeżeli taka umowa istnieje, pokażcie ją. Nie pokazujecie jej, bo jej nie ma. Nie ma więc podstawy prawnej, która zobowiązywała nas do zapłacenia takich pieniędzy" - dodaje Farfał.

O spotkaniu, na którym miała zostać podpisana taka umowa, mówił DZIENNIKOWI w lutym Zygmunt Solorz-Żak. "Osobiście byłem w telewizji publicznej i widziałem się z prezesem Andrzejem Urbańskim. Było to również spotkanie zarządów obu spółek oraz prawników. Został spisany protokół uzgodnień parafowany przez obie strony" - opowiadał właściel Polsatu.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, faktura z Polsatu na sumę 10 mln euro za mecze Euro wzbudziła niepokój niektórych członków zarządu telewizji publicznej. Po raz pierwszy w historii TVP nie pokaże tak ważnej imprezy. Euro 2008 będzie transmitować wyłącznie Polsat. Za fiasko negocjacji z Solorzem-Żakiem Andrzej Urbański i jego współpracownicy byli krytykowani przez kibiców, ale także polityków, szczególnie Platformy Obywatelskiej.

Telewizja współfinansowana z abonementu nie pokaże imprezy, na której po raz pierwszy w historii wystąpi polska reprezentacja. Rozmowy z Polsatem były przedmiotem badań audytu przeprowadzonego w tym roku na Woronicza. Tą kwestą bardzo się interesuje Aleksander Grad, minister skarbu, który zadaje władzom telewizji kolejne pytania na ten temat.

"Transmisja Euro 2008 jest problemem obu nadawców. Polsatowi może zabraknąć miejsca na antenie i może mieć kłopoty ze zwrotem kosztów licencji, a telewizja publiczna nie pokaże tak ważnej imprezy . Jeżeli jeszcze Polsat udowodni, że TVP ma wobec niego zobowiązania finansowe, Telewizja Polska może być w nielada kłopocie. Być może wyjściem z sytuacji mogłaby być zewnętrzna mediacja i dojście do porozumienia obu stron, przede wszystkim w interesie polskich kibiców" - mówi Andrzej Zarębski, ekspert medialny.

Czy do porozumienia dojdzie? Bardziej prawdopodobny finał to sprawa sądowa. "Rozważamy dwa następne kroki, ale nie chciałbym jeszcze mówić o szczegółach" - stwierdza tajemniczo Józef Birka.

"Jesteśmy gotowi iść do sądu. Minister skarbu zarzuca nam niegospodarność. Niegospodarnością byłoby, gdybyśmy zgodzili się zapłacić tak wielką kwotę Polsatowi" - mówi Piotr Farfał.

















Reklama