Inne

Tu o niczym innym się nie mówi. Tylko o strasznej chorobie i śmierci. Cmentarz w Zimnej Brzeźnicy długo był małym skrawkiem ziemi. Ale po jasnych płytach nagrobnych i płonących zniczach widać, że większość grobów przybyła tu niedawno.

"Tu nie ma rodziny, w której nie byłoby zachorowania albo nawet śmierci na raka" - mówi dr Elżbieta Łazaruk-Janiak, lekarz rodzinny opiekujący się większością mieszkańców. "To zatrważające..."

Rak zaatakował w połowie lat 90. Jedną z pierwszych ofiar była Justyna Paluch. "Moja siostra była tak bardzo radosna. I nagle dowiedziała się, że ma białaczkę. Umarła. Nie minęło nawet pięć lat, kiedy nowotwór zabrał też naszą mamę" - wspomina Grażyna Pothaniak, która codziennie odwiedza grób najbliższych. "Tu jest coraz więcej mogił!"

Reklama

Sołtys Krystyna Witkowska z rezygnacją kiwa głową wyliczając: "W mojej wsi na 340 mieszkańców od połowy lat 90. aż 80 osób zmarło lub leczy się na raka. To głównie nowotwory jelita i mózgu".

Mieszkająca w centrum wsi Genowefa Kubat dzielnie znosi swoją chorobę. Rak zaatakował jej jamę brzuszną. Ale kobieta zaciekle walczy o życie.

"Muszę żyć, choćby dla swych dzieci i wnuków, ale czasami strach mnie opada" - mówi ze łzami w oczach. "Już myślałam, że wygrałam z tym zabójcą, ale teraz zaczęła mnie straszliwie boleć pierś. Mam przerzuty..."

Reklama

Jej ukochaną wnuczkę - Julię - coraz częściej boli głowa. Babcia z trwogą spogląda na dziewczynkę. "Mój, Boże, żeby to tylko nie była oznaka nowotworu" - mówi, robiąc znak krzyża.

Na różnego rodzaju dolegliwości - głównie krwotoki, kaszel, bóle głowy i stawów narzekają też inne dzieci. A u wielu kilkulatków stwierdzono nadciśnienie. Ich rodzice boją się, by nie spotkał je los Kamilka Kowalskiego. Ten radosny, zawsze uśmiechnięty malec pewnego wieczoru poprosił mamusię, aby pomasowała mu brzuszek i plecki, bo jakoś tak dziwnie się czuje. I wtedy matka pod palcami wyczuła guz na wysokości nerki chłopczyka.

Lekarska diagnoza zabrzmiała jak wyrok: nowotwór nerki. Zaczęły się operacje, chemioterapie i naświetlania. Po dwóch latach zmagań z chorobą Kamilek wrócił do domu. "To było w czerwcu, a już trzy miesiące później stwierdzono nawrót choroby. Mój synek zmarł" - płacze matka chłopca Grażyna Kowalska.

Doktor Elżbieta Łazaruk-Janiak robi co może, aby pomóc swoim pacjentom. Kieruje ich na badania, nie lekceważy nawet najdrobniejszych objawów choroby, pociesza, że medycyna czyni czasem cuda, że nauka robi postępy z roku na rok. Ale sama przyznaje, że jest przerażona.

"Tu u nas zachorowalność na nowotwory jest rekordowo wysoka" - mówi. "Każdy kolejny przypadek to dla mnie straszny cios. Najgorsze jest to, że nie wiem, jakie są tego przyczyny".

Matka Kamilka na wspomnienie zmarłego niedawno synka patrzy z bólem w dal. I drży o zdrowie reszty swoich dzieci. "Dlaczego my umieramy? Może wreszcie ktoś to zbada".

"Fakt" obiecuje, że nie zostawi mieszkańców Zimnej Brzeźnicy bez pomocy w nierównej walce ze śmiertelną chorobą.

>>>Zobacz więcej w eFakcie<<<