"Mam zawansowaną chorobę nowotworową i obawiam się, że do stycznia mogę nie dożyć" - kobiecie łamie się głos. "A pomoc jest mi dramatycznie potrzebna. Nie wiem, chyba ktoś czeka, abym umarła...?" - mówi. Jej historię opisała "Gazeta Lubuska".
Biorą ją na przeczekanie?
O niepełnosprawności orzekają na potrzeby opieki społecznej specjalne zespoły. Ich opinia jest niezbędna, aby otrzymać zasiłek pielęgnacyjny, dopłaty do sanatoriów i wczasów leczniczych, pomoc społeczną...
"Od marca sugerowaliśmy, że mamy mało pieniędzy na działalność, zwracałem się o pomoc do prezydenta miasta i starosty" - tłumaczy przewodniczący Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności Bogusław Radzio. "Mamy obietnicę ze strony wojewody, że pieniądze lada dzień do nas wpłyną. Wówczas zawiadomimy każdego z zainteresowanych i po dwóch tygodniach zespół wznowi pracę" - mówi.
W Zielonej Górze od dwóch miesięcy komisja nie ma pieniędzy na działalność. Wszystkie zespoły powiatowe otrzymały ich tyle, o ile wnioskowały. Ale, jak tłumaczą ich szefowie, zaskoczyły ich wydarzenia - wzrost płacy minimalnej, kosztów utrzymania, a przede wszystkim energii.
Orzecznicy także nie pracują charytatywnie. Za obejrzenie kandydata na niepełnosprawnego lekarz otrzymuje 17 zł, inny członek komisji 9 zł. Podczas każdego posiedzenia przed komisją staje 25 osób. Miesięcznie praca zespołu kosztuje około 20 tys. zł. Aby przetrwać ten rok, zielonogórski zespół potrzebuje 130 tys. zł.
"Ludzie się przyzwyczaili"
Zespoły orzekające są - cytując urzędników - "niedoszacowane" od lat, a w niektórych powiatach zaległości sięgają kilku miesięcy. Każdy to kilkadziesiąt czekających na komisję osób. I jak twierdzą urzędnicy, w zasadzie nie ma z tym problemów. Dlaczego? Bo ludzie już się przyzwyczaili...
"Ja się nie mogę przyzwyczaić do czekania" - odpowiada zielonogórzanka. "Zostało mi już pewnie niewiele czasu" - dodaje smutno.