Tuż po godzinie 8 rano w Polsce emocje sportowe sięgają zenitu. W Pekinie siatkarze toczą pasjonujący bój z Włochami, a w innej hali naprzeciwko siebie stają piłkarze ręczni Polski i Islandii. To nasze ogromne szanse medalowe. Niestety, i siatkarze, i piłkarze ręczni przegrywają. Swój bój z kibicami przegrywa także… jeden z bloków Elektrociepłowni Siekierki.

Reklama

To właśnie fani sportu najprawdopodobniej są winni wielkiej awarii prądu w Warszawie. Kiedy w Pekinie toczyły się oba mecze, w Warszawie tysiące ludzi włączyło prawie jednocześnie telewizory. A potem, w czasie przerwy, zaczęli gotować w czajnikach elektrycznych wodę na poranną kawę. Gdy w biurowcach wraz z pierwszymi pracownikami ruszyły klimatyzatory, sieć nie wytrzymała.

"Kiedy tysiące kibiców sportu zaczęło wykonywać czynności w tym samym czasie, doszło do awarii. 1000-watowy czajnik przemnożony przez 10 tysięcy może skutecznie przeciążyć sieć" - mówi dziennikowi.pl Łukosz Zimnoch, rzecznik prasowy koncernu Vattenfall, do którego należy Elektrociepłownia Siekierki. "Moim zdaniem, to kibice wyłączyli prąd. Podobne ogromne skoki napięcia w sieciach przesyłowych widać było na przykład na Śląsku w czasie Mistrzostw Europy w piłce nożnej" - podkreśla.

To właśnie na Siekierkach w wyniku zwiększonego zapotrzebowania na prąd nie wytrzymał jeden z bloków energetycznych o mocy 60-70 megawatów. "Po jego wyłączeniu obciążenie przejmowały kolejne, ale one także nie były w stanie wytrzymać obciążenia" - mówi Zimnoch.

Reklama

Podobnie wyglądała kilka lata temu ogromna awaria w Kalifornii w czasie ogromnych upałów. Ogromnego zapotrzebowania klimatyzatorów na energię po kolei nie wytrzymywały kolejne bloki elektrowni. Na jakiś czas bez prądu zostało kilkadziesiąt milionów ludzi. Teraz w amerykańskim stanie dochodzi do czasowych wyłączeń prądu. I niewykluczone, że polskie miasta podzielą los amerykańskiego stanu. Polskie sieci przesyłowe są w fatalnym stanie, a elektrownie już teraz ciągną ostatkiem sił.