Na Sadybę do domu państwa Skopiec przywiozła Czime wieczorem jej dotychczasowa opiekunka, polska buddystka Drolma, która od lat pomaga Tybetańczykom. To ona ściągnęła do Warszawy dziewczynę, która ostatnie cztery lata spędziła w obozie dla tybetańskich uchodźców w indyjskiej Dharamsali. Na spotkanie przyjechały również jej dwie inne podopieczne - tybetańskie siostry Lodrolma i Sonam - oraz buddyjski mnich A-jam.

Reklama

Nowi opiekunowie zaprosili natomiast swoją przyjaciółkę Dorotę, która jest psychologiem i miała pomóc wszystkim w rozładowaniu stresu. I rzeczywiście, obie strony były mocno spięte. Państwo Skopcowie, do których chyba dopiero teraz zaczęło docierać, jakiego zadania się podjęli, chcieli zaprezentować się gościom z jak najlepszej strony. Czime z kolei była najwyraźniej speszona zamieszaniem wokół jej osoby. Ale choć zazwyczaj jest bardzo nieśmiała, tym razem częściej się uśmiechała się, sporo rozmawiała z 12-letnią córką państwa Skopiec Zuzią i bawiła się kolejką z 4-letnim Frankiem.

Jeśli rzeczywiście Czime zamieszka na Sadybie, na razie będzie dzielić pokój z Zuzią. "Nie mieliśmy czasu przygotować dla niej oddzielnego pomieszczenia, bo decyzja o zaproszeniu jej do nas zapadła bardzo szybko" - wyjaśnia Piotr Skopiec. "To zajęło moim dzieciom dosłownie kilka sekund" - uzupełnia babcia, która sprowadziła się na Sadybę zaledwie w marcu, po śmierci męża.

Atmosfera spotkania szybko się rozluźniła. "Cieszę się, że tu jestem. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy" - zadeklarowała Czime. "Chciałabym o wszystkim opowiedzieć rodzicom w Tybecie, ale nie mogę się do nich dodzwonić" - dodała. Nastolatka martwi się, bo jej rodzinna wioska leży zaledwie 400 kilometrów od epicentrum niedawnego trzęsienia ziemi w Chinach, a jej bliscy od ponad tygodnia nie dają znaku życia.

Reklama

W Kasi Skopiec Czime znalazła pokrewną duszę. Przytulała się do niej, gdy peszyło ją nadmierne zainteresowanie domowników, i to do niej zwracała się ze wszystkimi pytaniami. Państwo Skopiec zdają sobie jednak sprawę, że Czime nie zostanie z nimi na zawsze - dziewczyna deklaruje, że w Polsce chce się tylko wykształcić, a potem wrócić do Tybetu.

Na razie wszystkich czeka zresztą okres próby. Mnich A-jam i pani Drolma będą uważnie się przyglądać, jak Tybetanka czuje się u nowych opiekunów. I to oni pomogą jej podjąć ostateczną decyzję, czy z nimi zamieszkać. Dziś wszyscy pojadą na długi weekend do podwarszawskiej Wilgi, a po powrocie usiądą i jeszcze raz przedyskutują wszystkie ważne kwestie.

p

Reklama

Psycholog: Czime pochodzi z innej kultury

KLARA KLINGER: Na co powinna być przygotowana rodzina, która przyjmuje do siebie Czime?
ANNA CHODYNICKA*:
Ci ludzie przede wszystkim muszą pamiętać, że Czime nie tylko pochodzi z innej kultury, ale ma za sobą bardzo traumatyczne i obciążające psychikę doświadczenia. Należy więc mieć świadomość, że dziewczyna żyje w ogromnym stresie, strachu i niepewności. Wszystko w Polsce jest zupełnie inne niż w jej ojczyźnie: od widoku za oknem, po sposób komunikacji i zachowania otaczających ją ludzi. Należy też zwrócić uwagę na bardzo codzienne sprawy - Czime może nie smakować nasze jedzenie, może tęsknić za swoimi smakami. Problemem może być odmienny sposób dbania o higienę osobistą. To nie jest tylko zewnętrzna sprawa, to często ma związek z pewnymi zasadami moralnymi obowiązującymi w danej kulturze. Dla niej może być nasz europejski sposób tak samo obcy, jak ich dla nas. Nie należy więc Czime za wszelką cenę uczyć naszego sposobu zachowania się. Problem w tym, że ona może nie mówić otwarcie o tym, że coś jej się nie podoba.

Podobno nadmierne wyrażanie emocji jest w kulturze tybetańskiej postrzegane jako niegrzeczność.
Czime może myśleć, że komunikuje swoje emocje, natomiast inni tego nie odczytają. Nie zrozumieją wysyłanych przez nią sygnałów, bo w jej kulturze komunikacja podlega innym zasadom. Poza tym dla niej ważniejsze może być zachowanie harmonii w grupie i podporządkowanie się jej celom niż własny interes. Ale najważniejsze jest to, co dla Czime jest dobre i czego ona sama chce.

Więc co powinni wiedzieć nowi opiekunowie?
Powinni poznać zwyczaje Tybetu i zwyczaje w rodzinie samej Czime. Warto dowiedzieć się, jaką rolę pełniły kobiety w jej otoczeniu, jakie były ich relacje z mężczyznami. Zresztą na początku dziewczyną powinny raczej zajmować się kobiety. Ważne jest, jaki ma stosunek do odmienności rodzina, która chce przyjąć Czime.

Deklaruje, że jest bardzo otwarta.
Większość z nas tak mówi, ale żyjemy w stereotypach i są granice, których nie przekraczamy. Warto sobie z tego zdawać sprawę i potrafić w pełni zaakceptować odmienność Tybetanki. A przede wszystkim nie przymuszać jej do żadnych zmian. Nie warto zakładać też, że Czime będzie wdzięczna. Lepiej zaakceptować, że może być smutna, zamknięta i zdenerwowana.

O czym jeszcze trzeba pamiętać?
Przede wszystkim należy mieć świadomość możliwych trudności. Z pewnością rodzina powinna mieć stałe wsparcie psychologa. Trzeba też okazać Czime dużo troskliwości i zainteresowania. Nie można pokazać: tu jest lodówka i radź sobie sama. Trzeba o nią zadbać, dopóki nie przyzwyczai się do tego, jak funkcjonuje nowa rodzina.

Anna Chodynicka jest psychologiem międzykulturowym. Obiecuje, że pomoże Czime w jej kontaktach z polskimi opiekunami

p

Historia Czime

18-letnia Czime nie widziała rodziców od czterech lat. Wtedy opuściła rodzinną wioskę Golok w Tybecie. Na polecenie ojca, który uznał, że powinna szukać lepszego życia za granicą, wyruszyła pieszo w niebezpieczną drogę przez Himalaje.

Wraz z grupą innych uciekinierów, ukrywając się przed strzelającymi do nich chińskimi strażnikami, dziewczynka dotarła najpierw do Nepalu, a stamtąd do obozu w Dharamsali w Indiach. To właśnie tam znalazła ją polska buddystka - Drolma. Kobieta wyrobiła Czime polską wizę i kupiła bilet lotniczy do Warszawy. Po perypetiach na lotnisku dziewczyna dotarła do celu dwa tygodnie temu.

Zamieszkała w domu Drolmy w podwarszawskiej Starej Miłosnej. Nie jest tam jedyną Tybetanką. Od pół roku w Starej Miłosnej przebywają dwie dziewczynki z rodzinnej wioski Czime oraz kilku buddyjskich mnichów.